Wśród deszczu, który nie chce spaść.
Niedaleko lasu, który stracił drzewa.
Obok strumyka usychającego z pragnienia.
Stoję na rozdrożu.
I Sprawiam, że mój smutek porusza do płaczu niebo.
I sprawiam, że drzewa złudnej nadziei rosną.
I sprawiam, że strumyk wypełnia się moimi łzami.
I już w nic nie wierzę...nie wierzę...
Bo wiara mnie zabija...
Ja już nie żyję...
Ja umarłam
Ostatnie uderzenie serca.
Ostatnia łza.
Ostatnia myśl:
"Nie rób mi tego"
Poprosiłam niebiosa o własnego anioła.
Teraz mój czyn o pomstę woła.
Mimo że anioła swojego kocham.
Za jego rozpacz nie przerwanie szlocham.
"Jesteś winna mojemu upadkowi" tak powiedziałeś.
Choć inną prawdę dokładnie znałeś.
Mimo że moje rozpaczy łzy widzisz.
Nadal boli gdy z moich życzeń szydzisz.
Mówiłeś że jest taka niebiańska księga.
Którą można użyć by wróciła twa potęga.
By ulżyć ci bólu zakradłam się po nią w gwieździstą noc.
Jednak księgę ochraniała piekielna moc.
Z rozpaczy twej złe myśli mnie spowiły.
Patrzyłam jak twoje skrzydła powietrze w locie biły.
Z nieba w tedy spadały białe pióra.
Dopóki twego oblicza nie zasłoniła mi góra.
Chciałeś uciec i teraz to widzę.
Swojego współczucia do ciebie się wstydzę.
Teraz to już tylko twoja droga.
A moja do tego nie jest już trwoga.
trochę chyba bez sensu :/
Księżycową drogą idę, bo jego pełnia przebudza moje życie.
Wiem że człowiek we mnie mija by ustąpić miejsca zwierzęciu.
Już niedługo znów padnę na cztery łapy i będę cieszyć się wolnością.
Bez trosk i obaw które dręczą mojego człowieka.
Jedynie czas mnie dzieli od tego czego pragnę.
Kolejne tygodnie, dni, godziny i minuty ? Lecz się nie spieszę.
Nagroda jest czymś na co warto czekać, mimo wszystko.
Kiedyś może zacznę to kontrolować, może kiedyś będę dwojaka.
Gdy będę miała dość dwóch nóg i zapragnę szybkiego biegu na łapach.
Będę mogła spełnić swe marzenie. Wiem o tym.
I czekam tylko na tę chwilę i szkolę się w pragnieniach.
Już niedługo zobaczę swe stado i mojego alfę.