Schody do Nieba

Zawsze czułem że idę, i zawsze wtedy stałem

Dzisiaj czuję że stoję, mijam drogę za drogowskazem

Dopada mnie myśl, wspomnienie, że nadal marzę

Już nie o miłości - tak nigdy się już nie ukarzę

Lecz o spokoju ducha, kiedyś miałem go w darze

Pamiętasz ten czas? Za gniewem uśmiechnięte twarze

Gniewu nie ma, nie idę już z nim w parze

Pozwól, że Tobie moje schody do nieba pokażę...

 

Buduje schody

Prosto do nieba

Kładąc kłody

Do Twojego imienia

Jeszcze cegiełka...

 

Nie potrafię pogodzić się z losem, który mnie spotkał

Codzienne myśli sprawiły, że ze mnie potwór powstał

Naprawdę mam dość, nie chcę zostać straszliwą bestią

Nie chcę już czuć, że moje życie to pogoń za zemstą

Dlaczego ja cierpię, ale dlaczego nie Ty?

Dlaczego ja płaczę, ale dlaczego nie Ty?

Dlaczego ja umieram, gdy żyć zaczynasz Ty?

Dlaczego ja przestaję kochać - gdy kochać zaczynasz Ty?

Chodź, spójrz, to ja i zbudowane moje schody

Twoją porażką, Twoją trwogą, ciągłe łzy

A w zasadzie to Ty, Ty, Ty i Ty...

 

Buduje schody

Prosto do nieba

Kładąc kłody

Do Twojego imienia

Jeszcze cegiełka...

 

To nie ja ten co się sam znałem

Ale czym dziś się stałem?

Byłem tym co szeptał: " jestem i wspieram"

A dziś?

Zatracam się - zamykam oczy - umieram

Czytaj wiersz
  1660 odsłon

Schody do Nieba - Wstęp

Chcę zbudować moje schody do nieba
Cegiełka po cegiełce troszkę bliżej

To jedyne miejsce w którym nigdy Ciebie nie ma
Dzień po dniu jestem troszkę wyżej

Widzę, jak oddala się ode mnie ziemia
A wrażenie mam jakbym był coraz niżej

Zbliżam się do pewnej chwili zapomnienia
Zatracam się - zamykam oczy - umieram.

Czytaj wiersz
  1594 odsłon

Monolog

Cukrową watę rzuciłem w kąt

Uciec chciałem daleko stąd

Lecz mój kompan to mój błąd

Porwał mnie On w depresji prąd

Zastanawiam się gdzie jestem,

możliwości jak życia między śmiercią, a chrzestem

Spadam w dół, jakbym był deszczem

Bo wciąż nie wiem, lub wiedzieć nie chcę

Więc proszę daj mi tę odpowiedź

Tak szczerą jakby to była spowiedź

Bo ja do mety chcę móc pobiec

I memu nieszczęściu zapobiec

 

Jak mam definiować szczęście?

Wczoraj widziałem je wszędzie

Nie musiałem zadawać pytań

A dziś bez oczu o definicji czytam...

 

Zabijam uczucia w sobie

Ale po co ja to robię

Skoro myśli mam przy Tobie

I słychać je w każdym moim słowie?

Powiedz, czy gdy podbiję każdy ląd

A na podwórku od zera wyrośnie dąb

Czy wtedy pozbędę się tych klątw

Które o moim sercu napalone śnią?

Dlaczego mam wchodzić w celibat,

i cierpieć przez kolejne kilka lat?

Skoro tak naprawdę już nic nie ma

To tylko ja, moja głowa i marzenia

 

Mogłem nigdy nie odrzucać tej waty

I nie wychodzić poza statyw

Nie otwierać się na Twoje światy

A dziś nie patrzeć na to co piękne sprzed laty

 

...

Czuję straszne zagubienie

To przecież nie jest już więzienie

To jakby przez małe przeziębienie

Wpuścić w siebie zakażenie

Kradnące życia uwielbienie

Proszę więc o odnalezienie

Albo z tej choroby wyleczenie

Niech zostanie po mnie więcej niż westchnienie...

 

Jak mam definiować szczęście,

skoro brakuje mi sensu mojego życiorysu?

Czy ten stan to może przejście

do krainy pojednania i kompromisu?

Czytaj wiersz
  1631 odsłon

Ściana

Boję się podejść bliżej
Boję się upaść niżej
Mówisz, że nie gryziesz
To dlaczego mam te rany?

 

Kocham ludzi.
Ich uśmiech to słoneczne promienie
chciałem dać jak najwięcej,
spełniając każde pragnienie
Nie wiedziałem, że mogę zapłacić
za to cenę inną niż wdzięczność
Mam wstręt.
Nie zbliżaj się, nie wierzę
w Twoją inność

 

Skoro robiłem wszystko dobrze
Dlaczego teraz mnie to boli?
Skoro miłość nie była dla mnie
Dlaczego byłem w jej niewoli?

 

Boję się podejść bliżej
Boję się upaść niżej
Mówisz, że nie gryziesz
A i tak jestem rozszarpany

 

Życie mnie trudzi.
Podejmowałem chętnie każde wyzwanie
Ale nie dostałem innej nagrody
niż to gorzkie rozczarowanie
Oddałem kilka najlepszych lat życia
dla tego, co nazywacie miłością
Aby dziś otoczyć się w płaczu całuńską samotnością

 

Skoro byłem dobrym człowiekiem,
dlaczego muszę czuć ból?
Skoro skleiłem tak wiele serc,
dlaczego moje mam złamane na pół?

 

Boję się podejść bliżej
Nie zbliżaj się do mnie
Ze swoich ran się już nie wyliżę
Zbuduję ścianę, tutaj na dnie

 

Boję się podejść bliżej
Boję się upaść niżej
Mówisz, że nie gryziesz
To dlaczego mam te rany?

Czytaj wiersz
  929 odsłon

Oczy Dziecka

Gdy nadszedł czas by przejrzeć na oczy
Zrozumieć jak świat wedle swych zasad kroczy
Aby w nim nie zginąć w tłumie, lub ze łzami
Widzę tylko okropieństwo, co nie tak jest z nami?

 

Odczuwam wrażenie że niewiedza jest zbawieniem
Bo im więcej wiem, tym więcej nie wiem
I z większą troską patrze w moją przyszłość
A całym sercem chciałbym spojrzeć jak kiedyś...

 

Jakże pięknie było móc patrzeć oczami dziecka
Na świat gdy nie gasneła nam niewinności świeczka
Bo teraz gdy moje oczy tak wiele widziały
Ciężko jest by usta szczerze się śmiały

 

Teraz wiem, że to wszystko jest z tyłu w oddali
A piękno i szczęście zbudować trzeba własnymi siłami
Już żadna pokusa mnie nie zamroczy
Bo naszedł czas by przejrzeć na oczy

Czytaj wiersz
  1822 odsłon