Czy cokolwiek jest lepsze jak nic ? Czy nic bywa lepsze czasami ? Tak sobie kombinuję...., i zmagam się z myślami. Nie wiem co odpowiedzieć, może mi ktoś z Was pomoże. Cokolwiek to tylko cokolwiek, ale od nic jest lepsze może ?
Stał raz na warcie żołnierz gdzieś u bram Doniecka. Karabin, hełm na głowie, manierka przy pasie. Zwykły tutejszy człowiek, tu mieszkał od dziecka. Takich samych tysiące na całym Donbasie
Plecak ciążył ogromnie. Bolały go plecy. Oczy piekły wpatrzone w szeroki gościniec a umysł zaprzątały od dawna dwie rzeczy. Czy ja jestem Rosjanin, czy ja Ukrainiec.
Dwie ojczyzny miał, Sojuz oraz Ukrainę. Żył i w jednej i w drugiej jednakowo długo. Dla każdej go uczyli pracować i ginąć i kochać mu kazali i jedną i drugą.
I czuł się bardzo dziwnie młody sołdat Wania grzejąc ręce w promieniach wschodzącego słońca, bo nie znał odpowiedzi na proste pytanie. Kto tutaj jest agresor, a kto jest obrońca.
Teraz wartę tu trzyma po co – nie wiadomo Po czorta ma tu siedzieć, po czorta ta straż. Chciałby rzucić to wszystko i uciec do domu. I nie chce się dowiedzieć czy Krym nasz czy wasz.
A przecież śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa, póki czucia i prochu Miłościwy Panie, do ziemi co się kręci mamy równe prawa. Niech każdy ma po trochu. My wszyscy Słowianie
Raz na śródleśnej łące, samotny jak palec Usiadł młody, dorodny i smutny padalec. Słońce grzało, las pachniał w drzewach i w poszyciu A on siedział i siedział i myślał o życiu. Oj, dolo smutna mruczał żując jeden z liści Od Warszawy do Kutna tyle nienawiści. Jak w pamięci przebiegnę te poprzednie lata Nas chyba nikt nie lubi od początku świata. Przecież żadna nas przyszłość ni awans nie czeka, Kiedy nas każdy człowiek omija z daleka Pamiętam pierwszą taką zadymę i wrzawę Kiedy się odbywało zwierzęce konklawe. Ja byłem już dorosły, ot grubości palca Usłyszałem.” Nikt nie chce mieć szefa padalca.” Smutno mi, mruczał bijąc ogonem o ziemię Cierpię ja, a wraz ze mną całe nasze plemię. Bo nawet brzdąc wrzeszczący gdy mnie z matką mija Krzyczy „O mamo popatrz jaka wstrętna żmija” Nie dalej jak we wtorek był tu jeden z księży Zobaczył mnie i wrzasnął „Nienawidzę węży” I żem nie wąż dla niego nie miało znaczenia Ot, naczytał się biblii i ma uprzedzenia. I tu mu dobry pomysł wpadł do potylicy Wdrapał się na najwyższy kamyk w okolicy, Siadł jak to miał w zwyczaju i głośno zawoła. „Ludzie, z tym jabłkiem w Raju to nie my, to BOA”
Budzę się......... przecieram oczy i jeszcze rozespana, myślę, co to za piękna muzyka w moim ogrodzie od rana.
Powoli dociera do mnie, że to ptaszki swój koncert zaczynają, bo moi mali, skrzydlaci przyjaciele, każdy ranek mi w ten sposób umilają.
Słucham zauroczona, nagle....słyszę krzyki, nie, to tylko bażant zaczyna się gniewać, że on jest przecież większy i ładniejszy, a nie potrafi tak pięknie śpiewać.
Tak się zdenerwował, że poderwał się nawet do lotu, ale w fruwaniu też nie jest zbyt dobry, doleciał zaledwie do płotu.
Kukułka też widać zazdrosna, że słowik tak cudownie śpiewa, bo rozpoczyna swoje kukanie, ze stojącego opodal drzewa.
Gołębie również na koncert przyleciały, przysiadły na dębie i pięknie gruchają, bo one też chcą wszystkim pokazać, jakie zdolności posiadają.
Zawitała też na chwilę sroka, i trochę poskrzeczała, ale chyba gdzieś się śpieszyła, bo zaraz odleciała.
Na pobliskiej łące , pan bociek dumnie kroczy, i myśli - nie będę się wtrącał, niech sobie nawet wydziobią oczy.
A w górze wysoko, jastrząb nad ogrodem szybuje, i ze stoickim spokojem, ten poranny koncert obserwuje.
Korzystajcie z życia póki jesteście młodzi, bo wiek dojrzały będzie was zwodził i podsuwał różne pomysły, podniety rozwiązania. Lecz Ty doskonale zdajesz sobie sprawę, że już jest za późno na słodką strawę. Ale - gdy ci ona smakuje, to znaczy, że się jeszcze życiem