Gaja

Jesteśmy obywatelami Gai  
Nadane jest nan prawo do bycia
W jej gościnności nasze oddechy
Zasilają ciało eterem życia
 
Brwi łagodniejsze od zieleni
Wyścielonych dywanów trawy
Umysł mantrą przeszyty
Szumem wód tu płynących

Ja jak okruch mały jestem
Góra wyznacza wielkość swą potęgą
A mimo to scalony w jedność
Z błękitu nieba wstęgą

Oczy otwiera o poranku
Przyśpiewek ptasi gwar
Zwrócony w stronę rozświetloną
Czuje promieni żar 

Żyj jak chcesz 
Kochaj kogo chcesz 
I w co chcesz wierz 

Ale jesteś częścią tego
Świata iskrą żywą 
Jednością z istotą wszelką
Najważniejsze ty ogniwo

Bicie serca wyznacza
Tętno ziemskiego bytu
Połączony z jej wnętrzem nicią
Elektrenowego rozkwitu

Szanuj swój dom bo to
Co w koło to ty.
  1090 odsłon

Cenne uzdolnienia

Pan, Szanowny panie,

Aktorem jest i aktorem pozostanie.
Pan, to ma talent niebywały,
sławę, prestiż i pieniądze,
podziw, zachwyt i szacunek.

A ja, hydraulikiem będąc,
dobrym aktorem być muszę.
I by swej sztuce nadać ważność,
wyolbrzymiać trudność każdą.

I otwartym być dla ludzi.
Klient zwierzać też się lubi.

Nerwowość mnie zżera,
a klient pożera...
wzrokiem swym zdziwionym,
gdy przychodzi do płacenia.

To za rurkę, to za złączkę,
nypel, zawór i kolanko.
Za dostępy niezbyt łatwe
i cyrkowe akrobacje.

Terminowość i za jakość,
za dowcipy i bajery,
i za fachowość... co się ceni.

A muszę się cenić - lub też zawód zmienić;
... może dało by się załapać na kolejny Rejs ?
Hej !

R. 2012
  1059 odsłon

Bisów nie przewidziano

Gdy Bóg da znak i gdy się stanie, że w byt swój wejdziesz po niebycie.                                         
Rozpocznie się szaleńczy taniec, co się nazywa „twoje życie”.
To takie tango argentyńskie. To taki walc z okolic Łodzi.
Wszystko w nim śmieszne i kretyńskie i niewiadomo o co chodzi.
 
To taki kankan z Kołomyi, flamenco rodem z Częstochowy.
Tylko ten kamień co u szyi utrudnia podniesienie głowy.
I te na nogach ciężkie trepy co nie pozwolą na hołubce.
Ręka do ręki wciąż się lepi. I dalej głupcy, wkoło głupcy.

I para w prawo, para w lewo i para z ust i w gwizdek para.
I w myślach każdy jedno śpiewa. I trara rara, trara rara.
A spadające krople potu stukają w rytmie pasadoble.
i nikt się dziś nie trzyma płotu i co niedobre jest dziś dobre.

I co nieładne jest tu ładne i co nieszczere jest tu szczere.
Układy się nie liczą żadne. Każdy jest swoim fordanserem.
Orkiestra. Głośniej, do cholery. Niech dźwięk się falą wlewa w uszy.
I raz i dwa i trzy i cztery. Niech ciało słucha rytmu duszy

i niech ten rytm jak wielkie morze falami przez nas się przelewa.
Kiedy się śpiewać już nie może niech „usta milczą, dusza śpiewa”.
I jeszcze krok i w barze seta, tak dla dodania animuszu,
i dalej w tan, bo gdzieś tam meta, do której wszyscy dotrzeć muszą.

I jeszcze dwa obroty w prawo i podskok w górę i z przytupem
i dalej, dalej, dalej żwawo, i nie chowamy się za słupem,
bo sprawne oko Wodzireja dojrzy nas i wyciągnie z mroku.
W tańcu jedynie jest nadzieja. We wspólnym rytmie wspólnych kroków.
 
I krakowiaczek, obereczek i kujawiaczek, Boże prowadź.
W oczach błysk wypalonych świeczek i byle tu nie zwymiotować.
W powietrzu tylko kurzu kłęby i huczy, dudni cała sala,
a jeszcze przez ściśnięte zęby tralalalala, tralalala.
 
Na twarzy przyklejony uśmiech jak maskę los ci pozostawił,
tu kogoś dotkniesz, kogoś muśniesz „Pardon, no jak się Pani bawi”.
Orkiestra, głośniej. Co wy śpicie. I skąd te dziwnie smutne miny,
wszak taki taniec to jest życie i nie marnujmy ni godziny.

I dalej wkoło, dalej wkoło parami, grupą, całą zgrają
z pieśnią na ustach i wesoło. Na bis nam przecież nie zagrają.
  1092 odsłon

Jesienny kwiat

Piękny jesteś jesienny kwiecie
Chociaż twe lica otulają łzy
nie kobiece.
Ale krople rosy drżące,
wyciągają soki twe trawiące.
Jeszcze patrzysz, wzdychasz szczerze,
jeszcze czujesz swą moc wielką,
dotąd, dokąd nie połączysz się z tak zwaną
karmicielką, która weźmie cię w ramiona rzeknie:
   " to ja jestem, przy mnie będziesz odnowiona"
Znowu będziesz rosła w chwale
i odrzucisz dawne żale, nie na chwilę, a na zawsze,
bo twe dłonie nie są słabsze, ale mocne, nie wątpiące,
bo masz WIARĘ  NIEZACHWIANĄ, w porze letniej
będziesz znów dostojną panią,
i nie zginiesz ty jesienny kwiecie, twe korzenie
dadzą znać o sobie i w jesieni zakwitną
   PIĘKNE  KWIATY  MŁODE.
Ani ulewa, czy śnieżyca cię nie pokona,
bo w następnym roku znowu będziesz
     ODRODZONA.
  1031 odsłon

Walc na cztery ręce

Jesienne słońce gubi swe promyki
skacząc po palcach twoich smukłych dłoni,
kiedy klawisze zmuszasz do muzyki,
i biel za czernią, czerń za bielą goni.

Wśród złota klonów i buków czerwieni
błyska jak iskry lecące z ogniska,
melodia naszej, kochana, jesieni,
co tak daleka niby, a tak bliska.

Czasem przeleci nić babiego lata,
jak refren znanej od dawna piosenki,
co w życie nasze uparcie się wplata,
jak owe nuty zrodzone z twej ręki.

Zda się, że muskasz jedynie klawisze,
a lekki dotyk jest jak wiatru powiew,
co się w wiszącą wokół wplata ciszę,
kiedy siedzimy tak głowa przy głowie.
 
A z instrumentu rozbiegane dłonie
wydobywają to co czuje serce.
To co w nas jeszcze dziwnym ogniem płonie.
Tę naszą miłość. Walc na cztery ręce.
  1149 odsłon

Dziewczyny po latach

Karolina uśmiecha się ciągle tak pięknie,
i Beata rock-androlla też z werwą zatańczy.

Z Kasią da się ukraść nawet księżyc w pełni,
a Ela zgubiła metrykę i nie pragnie jej odnaleźć.

Hania tak ładnie w tańcu kołysze biodrami,
Iwonka jak zwykle pragnie dobrze się zabawić.

Dana stawia sobie wciąż nowe odważne zadania,
i Basia - niezmiennie ma się czym pochwalić.

Jak dojrzałe dobre wino - dziewczyny wspaniałe.

   Piękne jak kiedyś, urocze, zadbane.
   Skarby nasze kochane...
  1568 odsłon

Wydarzenie

Co powiedzielibyście gdyby
w następną niedziele nastąpiło wydarzenie

Nie podniesienie czy upadek
nie kufel piwa czy opłatek
nie giełda rzęchów pełna
ani galeria w swych ścieżkach niezmienna 

Gdybyś pomarzył o tym
co jest tak sercu bliskie
piękne nieoczywiste
co chciał byś od losu
z nicości prochu

srebro zło talary ?
a może święty spokój ?
od wrzawy zgiełku przepychanek
zabawy w berka o wygraną...

Jak pełny trzos
to jesteś ktoś
chcesz w życiu raj
zapier...laj

robota dom tak mija dzień
poranny sen przed lustrem cień

Więc dlaczego miało by się coś nie wydażyć
za dwie niedziele kto zabroni marzyć o zmianie
przecież nie ma nic do stracenia a zyskać można
siebie samego może nowego może lepszego

Zapraszam wyobraźnię w granicach
nieograniczonego końca i początku

Koniec świata ego-ludków
czubek nosa koniec świata
ogłupiaczom mówię stop
nie kosztuje to zbyt wiele
trochę myśli pozytywnych
nie dziś to za dwie niedziele

Bądźcie wszyscy a nastąpi
zmiana ludzkiej świadomości
wydarzenie to nie byle co ;)
  975 odsłon

Szklany cień

już ranek
i dzień z kolei enty
i noc po nim z oczami smutku
za stołem krzesła
kiedyś dwa
a dzisiaj...
dzisiaj pustką nawet obrus 
świeci
 
u drzwi kołatka ciągle głucha
i puste listy w skrzynce
na listy
a miałaś napisać... ktoś puka
 
otwieram listonosz
dziwnie biały
i białe u ramion ma skrzydła
 
refleksja przebudzenie
i cisza
biel ścianę życia okrywa
wtapiam się w progi nicości
 
podaj dłoń jak kiedyś
przytul do serca.
  1395 odsłon

Operacja

Dostał się do szpitala z pewnej małej wioski
uczciwy płatnik KRUS-u , Józek Malinowski
Dokoła piękna wiosna, wszyscy poszli w pole
a on nie, on jest chory i leży na stole.
Zaszkodziła mu pewna obfita kolacja.
Postawiono diagnozę. Będzie  operacja.

Więc leży na tym stole na wszystko gotowy
i słucha jakie wokół toczą się rozmowy.
Anestezjolog najpierw szepnął tak niechcący.
Wypadało by sprawdzić czy pacjent wierzący.
Jest u nas od niedawna ten kapelan młody,
poproszę by mu zrobił test święconej wody.

Źle wygląda rzekł chirurg, widzę to po minie.
Może to gej, a może ma geja w rodzinie.
I tu nagle przy stole zaległo milczenie,
bo po chirurgu widać, że ma obrzydzenie.
Zaraz  twarz mu pobladła, zatrząsł się okrutnie
i rzekł, że zamiast wyciąć to raczej mu utnie.

Patrzy Józek a nagle podeszła do łóżka
ponętna młoda siostra instrumentariuszka.
Schyliła się aż piersi jej przeszły do zwisu
i wyszeptała „Cóż to, nie lubimy PIS-u”
Anestezjolog na to, to tnijcie na żywo.
Nie usypiam komucha. I poszedł na piwo.
 
A chirurg co przed chwilą miał dyżur w przychodni,
spokojnie ostrząc skalpel na pasku od spodni
mruczał to w tę, to w drugą przekrzywiają szyję.
Nie przeżyje, przeżyje, nie przeży…, przeżyje.
Józek go niby słucha a niby nie słucha
w końcu się zdenerwował, wziął i oddał ducha.

A lekarz lancet podniósł  bo mu się zdawało,
że tam jest dusza jeszcze, a tam tylko ciało.
Tu kapelan szpitalny pośpiesznie wniósł tacę,
ustawił i odśpiewał „Requiescat  in pace”.
  916 odsłon

Piec

Lato odeszło z mego serca
będzie ze dwa lata temu
zwyczajnie jak odjeżdża pociąg
opóźniony z peronu

Mgła rozpuszczona porankiem
w promieniach słońca paruje
miłość rozpływa się cicho
a serce tego nie czuje

gdy znika za rogiem codziennych
zwyczajnych niepozornych spraw
wśród słów niedopowiedzianych
bez fanfar wrzawy i braw

Miłość a raczej jej brak
zapuka strasznie zdziwiona
biegnąc otworzysz jej drzwi
ale tam nie stoi ona

której  w pamięci masz zdjęcie
zastygłe z przed wielu lat
do niego ciągle powracasz
 wiedząc że to już nie wróci 

Lato wróciło na wiosnę
chodź jesieni chłodnej to było
do duszy zakutej mrozem
czasy złych wspomnień stopiło

Od siebie dodam malutką
radę tej późnej jesieni
zimę przeczekaj przy piecu
wiosna wszystko odmieni.

  1304 odsłon