Lawa która wylewa się z wnętrza
roznieca pożary bucha
jak z pieca żar gorąca iskra
nieszczęścia spala przestrzeń
budowaną przez lata kruche
uschnięte trawy wypalone
promieniami letniego słońca
łatwopalny materiał wspomnień
lepiej spalić je niż na cierpienie
się wieczne skazać w udręce
niszczenie niewygodnej przestrzeni
staje się codziennością tylko po to
by gdy dym opadnie zobaczyć
popiół zwątpienia i nic w sercu
oprócz prochu nie ma a serce
też w proch się zamienia
po co żyć kiedy mistrz destrukcji
zostawia za sobą łunę cierpień
czuje jak feniks , on odpocząć
nie zdoła bo żadna gałąź nie wytrzyma
tego płonącego płomienia nie zaprosi
na odpoczynek w pył zamieni
gdy przycupnie na krótką chwilę
jasny zwiastun nieszczęścia
w przestworzach jego wygnanie
choć ogień w mym sercu złocisty
skazany jestem na wieczne spalanie