Wskakuję do dobrego myślenia
bez trosk zadumy niemocy
dość wewnętrznego cierpienia
pobudek w środku nocy
zawierzyć własnym marzeniom
wytrząsnąć lód z buta z ciała
z uczuć na pozór własnych
gwiazdom niech będzie chwała
Stopić w dłoniach co było
ogrzać kocem puchowym
otrzepać co nie służyło
poczuć się całkiem nowym
Jem jabłko i czuję słodycz
może i cierpkie było
wyrzucam z łzami gorycz
witaminizuję duszę
Co wkładam wyjąć muszę
rozpylam nektar chcenia
powtarzam znowu przed lustrem
że dość już mam cierpienia
Życiem zmarszczone czółko
lecz zamiast walić w mur
obejdę go i boczną furtką wejdę
do ogrodu upragnionego spokoju