CZAS

Życie nasze przeminie

to żadna wielka nowina

skończy się i nie będzie

kolejnego dnia na ziemi

krótkiego życia nie marnujmy

przebaczajmy jak najszybciej

największą miłością kochajmy

o każdej porze czule całujmy

uśmiechajmy się najszczerzej

niczego z żywota nie żałujmy

łapmy z pasją każdy dzień

wiemy - co ma być i tak będzie

bądźmy sobą nie udawajmy 

kogoś innego szkoda czasu

życie jest naszą sagą więc

sprawmy by było cudowne

osiągajmy wymarzony cel

choćby na drodze stawiano

mury nie do przebycia

gonimy za szczęściem

nie uświadamiając sobie

że szczęście właśnie mamy

wszystkie bogactwa świata

nagromadzone i tak stracimy

tam w rajskiej wieczności

z ziemskiego padołu nic

nie będzie potrzebne

uchwyćmy w przemijaniu

to co nieprzemijające

miłość dobro wiarę 

kiedy już czas ziemski

wypełnię chciałbym by 

ktoś powiedział o mnie

odszedł ale jest blisko

 

Kazimierz Surzyn

 

 

 

 

 

ALKOHOLIK TOMASZ

Na spotkaniu grupy terapeutycznej

wyznał -  wódka poprawiała mój

nastrój, dawała odprężenie, radość,

traktowałem ją niemal jak lekarstwo,

a nie żadną truciznę, w kolejnej fazie,

alkohol ośmielał mnie do zachowań

niegodnych człowieka, potem nie 

mogłem wyznaczyć granicy piciu

i odrzuciłem argumenty rodziny,

przyjaciół że jestem chory, piłem

dalej, w upodleniu sięgnąłem dna.

 

Po kilku latach wycieńczony, już

prawie umarły, spotkałem na swojej

drodze Romka -  byłego alkoholika,

co założył Ośrodek Terapii, wziął

mnie na leczenie, miałem szczęście,

wierzę że w nim ujrzałem Jezusa,

który zabrał mnie z drogi i uleczył.

 

Dziś naprawiam wyrządzone krzywdy,

nie wiem, czy wystarczy mi na to życia,

ale się staram, wreszcie żyję godnie,

służę Bogu i pomagam ludziom.

 

( Wydarzenie autentyczne, imiona zmienione)

 

Kazimierz Surzyn 

 

 

 

   

 

 

Wyznanie alkoholika

pan Jerzy był cały żółty

jak skórka z cytryny

miał marskość wątroby

i ponad sześćdziesiąt lat

z czego przepił połowę

 

ostatni miesiąc życia

zupełnie na trzeźwo

spędził w szpitalu

 

lubił dużo mówić

śmiał się i żartował

a kiedy go odwiedzałem

wspominał jak w młodości

służył do Mszy Świętej

znał na pamięć po łacinie

całą ministranturę

 

panu Jerzemu dobrze się wiodło

niczego mu nie brakowało

miał pracowitą żonę i troje dzieci

ale potem popadł w złe towarzystwo

rozpił się i prawie nie trzeźwiał

 

na krótko przed śmiercią

powiedział mi z goryczą

że tak bardzo chciałby

jeszcze trochę pożyć

aby naprawić swoje błędy

popełnione zło wynagrodzić

ale jest już za późno

sam sobie życie skrócił

i nie da się już nic zrobić

 

 

Autor: Don Adalberto

 

PASJĄ JEST ŻYĆ

Mimo doświadczeń -

losu co nierzadko

powala z nóg,

przyjmij z pokorą

co daje ci Bóg,

nie bój się, przecież

nie będziesz cierpiał

bardziej niż On, 

na przekór losowi

uśmiechnij się, weź

go za pan brat

i żyj pełnią życia,

bierz wszystko

co, ci tylko daje,

pamiętasz, jakie

jest piękne uczucie,

gdy zwalczysz

nieszczęście -  takie

jak niebo w tęczy

po groźnej burzy,

nie zwlekaj -  weź

wiosnę życia

bujną, zieloną,

z witalnymi siłami,

lato gorącego serca -

płonące miłością,

jesień barwną

purpury -  czułością,

zimę w szalu

zamieci -  zmarszczek,

każda pora życia

jest cudowna

w każdej odnajduj

pasję... i żyj!

 

Kazimierz Surzyn 

 

 

 

 

 

Prawdziwy skarb

 

Doświadczenie,

jedyny prawdziwy skarb.

Im więcej błędów po drodze,

tym większy.

Bądź mądry,

użyj go właściwie.

Bądź odważny,

nie chowaj go w sercu.

 

Nigdy nie będzie idealnie.

To dobrze,

bo perfekcjonizm

gasi radość życia.

Pokochaj swoje wady,

będziesz z nimi żyć.

Każda chwila zasługuje

na to, aby być wielką.

 

 

Oskar Wizard

 

 

Adres szczęścia

 

wpuść chaos

do swojego życia

niech zgasi

jak świece

wszystkie zwątpienia

zburzy plany

w których

tak duszno

ściągnie chmury burzowe

porywiste wiatry

lecz po nich

zabłyśnie słońce

zaczerpniesz

świeżego powietrza

pełną piersią

 

zrób coś na przekór

swojej logice

pozwól sobie

na chwilkę

zapomnienia

skradnij całus

i kilka przytuleń

uśmiechnij się

wbrew sobie

nie wszystko

jeszcze wiesz

o życiu

nie zawsze znasz

adres szczęścia

 

 

Oskar Wizard

 

 

MŁODOŚĆ

Bądźmy zawsze młodzi,

zapał niech w nas siedzi,

tryumfy odnośmy same,

dobroci trzymajmy gamę,

na błędach się uczmy,

wady nasze poskramiajmy.

 

Przez życie idźmy śmiało,

nie bójmy się trudności,

choćby ze świata zło płynęło,

swym szyderstwem nas dławiło,

wzrastajmy pięknie w miłości,

uporczywie trwajmy pełni godności.

 

Odkrywajmy młodzieńcze zalety

przed Polską, jak w grze walety,

bądźmy uczciwi, szlachetni,

obowiązkowi i sercem namiętni.

 

Wolności skrzydła rozpętajmy,

radości płomień wzniećmy,

w szeregach razem stańmy,

dla Ojczyzny wszystko oddajmy!

 

My młodzi, duchem życia zapaleni,

my, silni, odważni, tolerancyjni,

sięgajmy po nowe, lepsze życie,

po wspanialsze jutra bycie.

 

W kłamstwie żyć nie chcemy!

dość haseł odgórnych mamy

i Polski dla elit - dla bogaczy,

niesprawiedliwych życia tkaczy!

 

Zwycięstwu okrzyk wspaniały, taki

by hejnał orkiestry świata grały!

niech żyją młodzi, szlachetni

sercem, pełnią życia opętani!

 

Kazimierz Surzyn

 

 

Wiosna

rozszalała wiosna...

słońce rozpala namiętnie

uczucia zakochanym

rozszalała wiosna...

strzelają pąki drzew

szumią w łodygach

życiodajne soki

pierwsze kwiaty

wabią zalotnie owady

rozszalała wiosna...

ruchliwe jaszczurki

wyszły z zimowego

odrętwienia

w zaroślach wybuchają

ptasie kłótnie

a dzieciaki stały się

bardziej nieznośne

rozszalała wiosna...

 

 

Autor: Don Adalberto

 

WIOSENNY ZAPAŁ

Uwielbiam wiosny zapał, 

bo daje nowe życie,

zieleń przyrody - natury

w różnych odcieniach,

odrodzenie, płodność,

uspokojenie, siły witalne,

bezkonfliktowość, przyjaźń,

stałość uczuć - miłość. 

Czasem o cudowności wiosny

piszę wiersze, ale najlepiej

czuję wiosnę na środku łąki,

pośród zapachu kwiatów,

w lesie gdzie drzewa, ptaki,

wiatr, dają koncerty wielkie,

ściskające za gardło, serce, 

godne światowych estrad,

na rozdrożu pól malowanych,

w słońcu, co ogrzewa mi twarz,

w ogrodzie barwnych dywanów,

w sadzie pośród pąków, które

owoce zrodzą latem, jesienią.

 

Kazimierz Surzyn

ZMIANY

Czas biegnie 

górskim huraganem,

spiętrzony w morzu

tamtych dni,

gdzie ulice,

którymi szedłem

do pierwszej klasy, 

gdzie " Karzełek",

maleńki sklepik,

w którym jadłem 

lukrowane pierniczki.

 

W jakim kraju 

galopując rży

mój drewniany

konik szalony, 

dawno zapomniany?

 

Dziś odwiedziłem 

mojego druha

strych, tam dawniej

był mój cały świat,

pełen kolegów,

rozmów o wszystkim,

jakaś zepsuta klamka,

stary, złotawy zawias,

dziurawa dętka, liny,

skrzynka z narzędziami,

rower, któremu

brakuje części,

połamane deski,

klatka gołębi,

co były moją

pierwszą miłością.

I maleńkie kolorowe taczki.

I zeszyt pamiątkowy.

Tamten dziecięcy świat

pozostał w moim sercu,

czasem miło choć

na chwilę powrócić,

w tamte beztroskie lata.

 

Kazimierz Surzyn

 

 

 

 

 

 

kolorowanka

wielobarwność chwili
ujarzmiam
szeptem
i czarnym węglem
szkicując
piękno chwili

szept
jest do ciebie

gdy mrok
pochłania światło
spoglądam
w okno codzienności

kolorów tam więcej
bo dzień odchodzi w radości

 

(zdjęcie moje)

Ciekawość życia

 

ciekawość życia

serca natchnienie

ścieżki losu

mądrości westchnienie

 

uczuć i emocji labirynty

miłosne wzloty i upadki

radości szczyty i smutków szczeliny

naukowe zagadki

 

tysiące pytań

i tylko kilka odpowiedzi

tak wiele zagadek

ukrytych w życiu siedzi

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z Google)

Prostota kolorów

 

ludzie

wszystko lubią

komplikować

bo przecież

nic w życiu

nie może być proste

każdą rzecz

nakazami

chcą obwarować

a moja frustracja

przy tym rośnie

 

zrób po swojemu

zaufaj intuicji

kochaj kogo pragniesz

czułości nie żałuj

dąż

zdobywaj cele

a nie mądre myśli

bo tylko wtedy

dobre wspomnienia

pozostaną

 

buduj jak tęczę

proste plany

delektuj się życiem

jak kwiatów zapachem

niech każdy dzień

będzie prostotą opisany

niech każde zdarzenie

kończy się śmiechem

 

 

Oskar Wizard

 

 

Prawa małego człowieka

 

masz prawo śmiać się i płakać

we własnym rytmie

stanąć na własnych nogach

wspierać się na czyimś ramieniu

 

żyć z kimś

a nawet samotnie

to twoje życie

więc sam decyduj

w milczeniu

lub pytaj zbyt dużo

nie ma niemądrych pytań

takimi bywają

niektóre odpowiedzi

 

a potem zrób wszystko

po swojemu

masz prawo do błędów

są najcenniejszym źródłem

wiedzy

a nie książki

książki są martwe

 

uwolnij więzy

cudzych oczekiwań

zgaś strach

otrzymany w spadku

od rodziców

zapewne chcieli

twojego dobra

ale to ty ponosisz konsekwencje

 

bądź sobą

sięgnij

marzeń

 

masz prawo być dzieckiem

niezależnie od wieku

zawsze nim będziesz

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Kropla

Z dziurawego durszlaka

przelewa się woda

czy przez to zostaje rozdzielona?

ona zawsze wraca do stanu

swojego skupienia

nawet kiedy wyparuje

a z deszczem pamięta

gdzie jej miejsce w potoku

rwącego strumienia on

zbierając wszystkie dopływy 

w rzekę się zamienia

tak w majestacie wielkości

wzbudza podziw 

kto zmajstrował krople

że nieustannie kapaniem

przypomina o swoim istnieniu

Ja to ta kropla żywa

płynąca przez świat

w zakrętach wodospadach

chodź przybywa dni lat

wierzę że kiedy nadejdzie

zima sroga zamieni w sopel zimny

usłyszę tak właśnie trzeba

rozmrozi mnie promień złoty

i jak mglista para uniosę się

do nieba

 

 

Cicho sza...

Jesteśmy kim jesteśmy postaciami powieści
napisanymi przez codzienne tykanie zegarka
stworzeni z jednej nici życia wyselekcjonowani
milionami lat doświadczeń i niepowodzeń
oceanem w głębi nieodgadnionym jak krople
będące nierozłączną całością stworzenia
iskrą co rozbłysła na nieba błękicie
ożywiając martwą naturę bez ducha
impulsem bijącego serca i ustami
które gdy się rodzą łapią pierwszy
haust powietrza
Jesteśmy jedną myślą stworzeni
jednym potencjałem twórczym a żeby
nudno nie było o zróżnicowanych możliwościach
wszyscy czerpiemy z nieograniczonej przestrzeni
duchowych uniesień i mądrości stwórczych
czas nie istnieje dla wnętrza istoty
bo tu to chwila mrugnięcie oka
dla wieczności wszech ogarniającego
wszechświata
Problemy rozpuszczają się a nawet nie są istotne
to tylko taka gra dla wzbogacania duszy
ale o tym cicho sza ...

Wielkie dusze

Problemy rozpuszczają się a nawet nie są istotne
to tylko taka gra dla wzbogacania duszy
ale o tym cicho sza ... bo w ciszy usłyszysz

miłości westchnienie mruczącego kota

ćwiergolenie za oknem gdy poranek wita

szum wiatru zaczesujący  liście grzebieniem powiewu

komara natrętnego łowcę słodkiej kropli życia

tętno wyczuwalne wszelkiego stworzenia

i moje jedyne zrozumienie istnienia

życie w matriksie nauczyło słuchać

oddzielając fałsz od prawdy jedynej

że wszystko przeminie nieuchwytny potok

słów tworzących rzeczywistość z papieru

którego iskra świadomości zamienia w popiół

niczego nie jestem winien nawet kiedy winę czuję

scenariusz napisało życie na które przychodząc tu

zgodziłem się by je odegrać

bogactwo i szczęście beztroskę swawole doświadczają

słabe dusze opatrzność chroni by nie wpadły w tarapaty

dla nich problem wielki to sparzony język

od gorącej herbaty

gładko miękko przechodzą nie ich są katusze 

jak wcześniej wspomniałem są to słabe dusze

po drugiej stronie tysiąc spraw zawiłych

podchody upadki ciągłe maratony

kiedy widać prostą czy to koniec wierzysz

tak blisko do mety kamień no i leżysz

ciągła łezka w oku zdarte znów  kolana

cierpiącego mistrza pecha nocka nieprzespana

ułożony na plecach cóż mądrego powiem

jeszcze raz się pie...olnę to coś sobie zrobię

ale sza to taka gra

wielkie dusze nie bawią się w drobiazgi

rzadko patrzą w gwiazdy chcą tu ostrej jazdy

bo jaki by nie był ustalony plan

ile cierpienia żalu bólu rozdartych serc co krwawią

zawsze wstają z kolan

 

 

 

 

Pióro

Wystrzeloną jesteś strzałą z łuku Boskiego "widzimisię"

rozpruwasz swym pędem przestrzeń i czas

słychać gwizd lecącego pocisku unoszącego się w stronę chmur

wzlatujesz nad najwyższą gałąź muskając liść

list którego nigdy nie przeczytałeś że cię kochała

że tęskniła że wypłakała może goryczy że zawsze była

kierunek nie pozwala się zatrzymać wybrany na wprost

cięciwa łuku jest nieubłagana lot zmieni tylko wiatr  nadziei

więc modlisz się o jego podmuch który nie nadchodzi

mijasz ptaki podniebne sterowce strącając jedno z piór

ono lekko opada wiruje by delikatnie wylądować

obok twojego wymiętego zeszytu bo czym to wszystko opiszesz

widzisz chmury obłoki kłębiaste w ich konturach

rozpoznajesz twarze bliskich , nieznajomych , odległych

żeglarzy którzy odcumowali od brzegu i płyną na fali

lekkiego zapomnienia pamiętasz ich głosy rozmowy westchnienia

tylko coraz mniejszy sens zdań wypowiedzianych

zaciera się pamięć o uczuciach nierozpoznanych

wyciągasz rękę chciałbyś złapać tę chmurę

i wtedy czujesz że nie lecisz już w górę

zły rzeźbią porysowaną twarz kanionu wspomnień

bo miałeś w nich pozostać w białej pościeli złożyć

obolałe gnaty i nie martwić się jutrem że nie spłacisz raty

rachunku danego przez okrutny los nie jest zawsze słodko , bywa pusty trzos

opadasz pikując pęd wyciska pot zdajesz sobie sprawę

że będzie głośny trzask huk i łomot

są wzloty i upadki taka kolej rzeczy

gdy wzlatujesz skrzydła nie wyrosną same

spadając nic nie zabezpieczy  miękkiego lądowania

nosem jak kot witałem się z chmurą

spadłem przy wymiętym zeszycie w kratkę

obok leży pióro ...

żeby ją w końcu zrozumieć

Magia mnie otacza

wbrew pozorom jest na zawołanie

pstryknę tylko palcami

łatwo opisać ból cierpienie smutek

trudniej radość nadzieje

miłość zdarza się tak rzadko

prawie wcale jej nie dostrzegam

najtrudniej opisać codzienność

wystarczy zrobię pstryk

i dziękuję za oddech poranka

stojąc przy otwartym oknie

a dowodem że jeszcze jestem

jest poruszająca się lekko firanka

wybiegam po bułki do sklepu

mijam z psem sąsiadkę dzień dobry

powiem w pośpiechu i szczęśliwy

przynoszę zakupy bo nic nie wypadło

przez dziurawą siatkę

połowa życia w robocie przemija

tępo pukam i stukam

najśmieszniejsze w tym wszystkim

że sensu jakiegokolwiek w niej szukam

ciepła herba na chłodne wieczory

z ciastem to jest raj

wyciągnięty przed telewizorem

pstryk robię a ty mi graj

szara codzienność właśnie

drabiną jest do nieba

szczebel mija za szczeblem

czas tyka że tak trzeba

bo w zwykłym tu ja jestem

codzienność przejść muszę sam

żeby ją w końcu zrozumieć

kiedy już dojdę tam

 

 

 

Poproszę grabie

Znam smak ciszy

słodko gorzki grejpfrut

niby taki zdrowy

a popycha do samotności

czas umyka strumieniem wartkim

chcę złapać w garść ten moment

lecz przez palce przepływa

życia woda żywa i nie wiem jaki ma smak

niewetknięty puzzel w układance

mało istotny a to przecież ja

po schodach do nieba się biegło

chciałem złapać gwiazdę

nie pomyślałem jak łatwo się sparzyć

cisza odmierzana zegarem wczorajszym

skoro czasu nie ma to skąd te zmarszczki

i mądrość z czasem napływa

dlaczego więc czuje wewnętrznego błazna

czasem przez nieuwagę 

wchodzę na grabie

 widzę wtedy jeden wielki

wirujący wszechświat

do sklepu pobiegnę , kupię

do piwnicy wstawię bo do  duchowych uniesień

wizji proroczych , lewitacji w błogości

wystarczą z drewnianym trzonkiem

metalowe całkiem niedrogie 

grabie