Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.
Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...
Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.
Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...
Miałam dom pełen miłości -
od mamy,
miałam też dom nienawiści -
od ojca.
Ona każdy krok chwaliła -
z zapartym tchem walczyła.
Któregoś dnia nie dała rady -
nie wybaczyła mu zdrady.
Zaczęła się przemoc psychiczna -
mało mu było - tępił fizycznie -
bez końca.
Wytrzymywała to długo -
do czasu -
kiedy 'zajął' się córką...
Nienawidził jej okropnie -
ona kochała go jednostronnie.
Szukała jego akceptacji -
miłość doprowadzała do frustracji.
Była dla niego czarną owcą -
jednak się nie poddała -
ogarnięta do niego złością,
swoją rodzinę założyła.
Prawdziwą miłość frajerowi pokazała
Nie złamał jej - silną kobietą się stała.
Stałeś się całym światem -
jak dla ryby woda.
Byłeś moim szlakiem -
nieważne jaka pogoda.
Zniknąłeś z horyzontu,
nawet nie wiem kiedy,
zaczynam dziś od początku -
naprawiam swe błędy.
Cały świat runął w dół,
na powierzchnię wypłynęłam -
wyłonił się cały ból,
powietrza ustami dotknęłam.
Trucizną poiłeś każdego dnia,
chustą miałam zakryte oczy.
Toksyczna relacja łączyła nas -
zły sen okazał się proroczy.
Kochanie zgubiłam się -
w świecie przykrych twarzy.
Kochanie pomóż mi -
nim ktoś z nich zauważy.
Odnajdź mnie wśród mgieł,
doprowadź do domu serc.
Chodź ze mną brzegiem -
wiem, że trudno to rzec.
Gardło rozpruwa ostry nóż -
nie odnajdę dobrych słów.
pytania - bez odpowiedzi,
dobre i złe momenty -
trzeba przeżyć.
Nie potrafię złapać motyla,
ani narysować krajobrazu -
ale wciąż próbuję na nowo.
Nie potrafię wymazać
wspólnych pięknych chwil -
choćbym chciała.
Ale potrafię kochać -
kochać całym sercem,
do utraty tchu i sił.
Im bardziej się staram -
tym bardziej obrywam -
życie kaleczy serce.
Całkiem nie umoczy pióra
bojąc się reumatyzmu
bo przecież wilgoć mu zaszkodzi
na pokancerowaną dłoń
-
od tępego ostrza krytyki
którą trzyma kurczowo jak broń
w bitwie bez krwi przeciwko
delikatnej szczypcie romantyzmu
-
postawi swoje zawsze na oślep
wszystko va banque
nawet dobre imię
wystawi na szwank
-
o ile je posiadał kiedykolwiek
jak na zgiętym karku głowę
na kaca potem wypije pół litra
i krople walerianowe
goni tak wciąż w owczym pędzie
za każdą niemal literą
aby ją dopaść i znów pokalać
topiąc w depresji otchłani
-
nie potrafi odróżnić
serca poety od własnej megalomanii
a na koncie tylko pseudonim
i zero empatii goni
-
kolejne zero
Fotel stoi pusty Twój ulubiony
tęsknię mamo za rozmowami
zatrzymany czas przerwany wiersz
jesiennych liści szelestem pisany
niesie Twą duszę do wiecznej krainy
pośród łąk lasów dziś płaczliwych
Nie powiesz - Co u ciebie kochany?
milczą kamieniem pokoju ściany.
Sad bez Ciebie bezludną wyspą
strumieniem mgły szarej zalany
tatku przyjacielu mój uwielbiany
rozłożysty kasztan zamiast owoców
teraz zsyła perły łez na ziemię
Nie zagadasz - Jestem dumny z ciebie
czuję jak oddycha cierpienie.
Kazimierz Surzyn
Uderzył deszcz w twarz chłodem
i kroplami stuka o bruk złowrogo
pierwsze kałuże skute cienkim lodem
trawy podnieść się już nie mogą
klucz dzikich gęsi na niebie się oddala
gęsta mgła widok na horyzont odbiera
bladym światłem ulicznych latarni
srebrzy się tylko szary efekt Tyndalla
giniemy w zmroku niczym niezdarni
kiedy maluje wszystko jeszcze dookoła
czas powoli od nowa szybko przemija
choć tylko on jeden nigdy nie umiera
w ponury nostalgiczny ten sam deseń
cicho szeleszczą suche liście w alejach
smutno ciemno i monotonnie pada
na odrobinę ciepła odchodzi nadzieja
w kalendarzu i ta kartka z listopada
wkrótce przepadnie na rok jak niczyja
kończy się barwna złota polska jesień
zimny wiatr wszystkie sny nam odbiera
za chwilę śnieżnego brata przywoła
Gniew jest złym doradcą
lecz żyć można bez niego ?
wir żucia rozprasza
człowiek w ciągłym biegu
Pędzę do wczorajszego szczęścia
wymarzonego zdzieram szaty serce
lecz tam nie ma tego
czego pragnie moje wnętrze
Pięć kroków do przodu
zgięte na bruku kalana
krótki oddech biorę
czerwona na nich plama
Balon nadmuchany
jedna mała chwila
wystarczy i już wiem
złości cienka szpilka
Gromy spadają ognia
niszczę dookoła piękno
bo wiem , inaczej jak ten balon
serce by mi pękło
„Życie”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Mroczny Las
Dawny Czas
Miejsce schadzek
Dusz zasadzek.
W Blasku Księżyca
Miłości Wilczyca
Woła i wyje :
„Zostań póki żyje”
Krollord Gdynia pazdziernik 2019
Wiersz z moją muzyką dostępny na moim kanale
link https://youtu.be/BI8Y4f0JWxA
Zapraszam Serdecznie do Subskrypcji kanału
Pozdrawiam
Krollord
Żeby nasze serca nie były nigdy zimne
jak te ciężkie płyty wykute z granitu
żeby choć trochę nasze tu życie dziwne
przypominało o raju utkanym z błękitu
żeby miłością przepełnione były słowa
nasze życzenia myśli i czyny
zanim czarna ziemia tutaj nas pochowa
bądźmy chociaż dobrzy dla siebie
przecież z jednej rodziny
jesteśmy po Słowie
kiedyś nadejdzie ten czas
wstaną potępieni i zbawieni
wciąż czekają aniołowie
wszyscy święci
może czekają też na ciebie
wniebowzięci
nikt ,,nie zna dnia ani godziny ,,
Twoja facjata ma złamany uśmiech -
zmęczone oczy na szarym pejzażu,
poplątane nasze myśli bez uciech -
głupi rozum o podnietach wciąż marzy.
Nasz zamek runął gruchotem o ziemię,
miłość jak wino dawno wywietrzała -
rutyna wkradła się w nasze życie -
płomienna namiętność już dawno zgasła.
Pozostało tylko przyzwyczajenie -
wygoda życia - przecież tak jest łatwiej.
Na poduszce łza - cichutkie kwilenie -
brak dziś w świecie miłości tak rzadkiej.
W milczeniu toczymy rozmowy
w ten dzień zimny listopadowy
posępny szum drzew na cmentarzu
przerywa tę przejmującą ciszę
w myślach za nich odmawiamy
ciepłe dziękczynne modlitwy
litanie do wielkiej Bożej Miłości
uczyniwszy na piersi znak krzyża
płoną niezliczone znicze i lampiony
rozpraszają mroki jesiennych ciemności
jeszcze własne kroki nieraz usłyszę
bo czy to nowa wędrówka się zbliża
i spakować bagaż przeszłości już czas
skoro porudział znów trawnik zielony
a moja głowa siwymi włosami
od lat przecież cała jest pokryta
zapiszę znów kolejny dzień słowami
które dobry anioł przeczyta
i zapisze w księdze wiecznej pamięci
a wy zostaniecie zawsze pośród nas
w sercu duszy albo barwnym witrażu
wszyscy święci
Idą górami
dolinami
polami
borami
w odwiedziny
do mnie idą
zmarli
kochani
zamyśleni
Dziadzio uwielbiany
miał cukierki pod ręką
i mądrości życiowe
kupił mi Azorka
zmarł latem
na zawał
Wuj Józef
biegaliśmy razem
niosąc przyrodę na plecach
podarował mi skuter
i nauczył na nim jeździć
umarł wiosną
miał wylew
Babcia Marianna
karmiła mnie owocami sadu
częstowała nalewkami zdrowia
pamiętam zapach i smak chleba
który pieczołowicie piekła
zmarła zimą
miała raka jelit
Edek mój rówieśnik
strzelił tysiące bramek
zawodnik stulecia
zmarł jesienią zadumą
miał atak serca
Jasiu przyjaciel
rozweselał serce
celnym dowcipem
aż skaczący brzuch
sięgał mi gardła
utonął w rzece
Sąsiad szlachetny
zafundował mi przejażdżkę
brązowym koniem
z czarną szatańską grzywą
zmarł na raka żołądka
Idą górami
dolinami
polami
borami
w odwiedziny
do mnie idą
zmarli
kochani
zamyśleni
A mnie
serce boli
dusza w żałości
goryczą dławi
i łzy wypełniają
źrenice
Smutno mi
bo to spotkanie
tak krótko trwało
Kazimierz Surzyn
Wsiadając do łodzi
w odwiecznej podróży
nikt nie zapewni że
morze się nie wzburzy
Tafla gładka lustro lśni
w poświacie promieni
zachodzącego wieczoru
poranek wszystko odmieni
Na fali wielkiej ta łupina
rozkołysana mała
wśród spienionej piany
modlisz się by przetrwała
Sztorm ten niech przeminie
niech zabierze wspomnienia
czujesz życie ginie a iskrę
podtrzymują ostatnie marzenia
Trzymasz płomień w dłoniach
chowasz przed złym wiatrem
który chłoszcze srodze serce
by nie zgasł on w nim
Burza odejdzie a z łupiny
wodę wylać trzeba żeby ruszyć
dalej w drogę zacumować do portu
szukając wciąż dla duszy spokojnego nieba
balast zrzucić zbroje skruszyć
zatamować trwogę nie jeden sztorm przede mną
nie raz mnie zaskoczy lecz kiedy po wszystkim
chce popatrzeć w swoje pełne nadziei i wiary
w tafli czystej wody ukojenia oczy
Obudzone dziecko w środku życia
bezbronne stoi na polu bitwy
przestraszone wczorajszą niepogodą
walczy o okruszki pańskiego stołu
Żebrak miłości otulony starym kocem
strzępami szczęścia zamglonymi
kiedyś dostawał ciepłe mleko z miodem
i z marchewki sok w słoiku ,witaminy
By dorosnąć mógł w zdrowiu fizycznym
lecz skrzydło dziurawe anioła
nie zasłoniło deszczu i piorunów
one serce raniły skutecznie , zwapnienie aorty
Wsiadam do starego grata z nadzieją
niech wiezie w łąki zielonej łagodności
ledwo co perkoce zbieżność kół niezbieżna
wywożą na manowce rozczulania się nad sobą
Kto zrobi to jak nie ja sam
kto otuli miłością w chłodny wieczór
herbatę z cytryną zrobi i posłodzi
kto strzepie mole rozstania
Wykasłuję bakterie wirusy złości
w ręcznik papierowy z łzą zabłąkaną
wycieram nos tak oczyszczam organizm
z wielu zadr i zapomnianych trosk
Dziecko patrzące w gwiazdy zdziwione
z grymasem niewygodnego przebudzenia
liść pożółknięciem zraniony
odczuwam , ciszy ukojenia we mnie nie ma ?
„Przebudzenie”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Korytarz z drzew
Droga z rzeki
W powietrzu śmierć
Na ziemi kręgi
Ustawili wokół ciała
Kapłani Magowie
Wołają , krzyczą
„Królowo Wspaniała !!!”
Wtem wiatr zesłany z lasu
Borsa otulił, stanął w blasku.
Kobieca postać się poruszyła
Królowa tu przybyła.
„Wstań Mój Miły” rzekła osobliwie
„Zbudź się , Przebudź !!!
Masz w sobie duzo siły
Dzwony będą biły”
„Lecz Dusze Ci odbiorę
Dam moce potrzebne
W dzień w umarlaka przebiorę
Nocą Serce zabiorę.”
Lothara magia wskrzesiła
I tak jak Królowa mówiła
Tak …..zrobiła
Krollord Gdynia pazdziernik 2019
link do mojej muzyki i wiersza
Zapraszam do subskrypcji mojego kanału.
Ksiądz Józef Jamróz proboszcz kanonik
cudnej ziemi zagórzańskiej męczennik
z autentyczną wiarą z naukami Ewangelii
z łukiem tryumfalnym pokoju w aureoli
Z kromką razowego chleba dla ubogich
ulubieniec dzieci i młodzieży mu drogich
z zapowiedzią wysp raju dla człowieka
dobrem uratował niejednego grzesznika
Z bystrym okiem proroczej sprawiedliwości
z sercem pełnym największej miłości
z uszami co słyszały o każdej potrzebie
z rękami co pływały w miłosierdziu oceanie
Z ramionami skorymi do wielkiej czułości
Najwyższemu Bogu dozgonnej służebności
teraz jest z laurem oliwkowym zwycięstwa
z chwalebną tarczą ponadziemskiego męstwa
Tyś radość w duszach ludziom zawsze rozdawał
piękne owocne ziarna na ziemi co dnia zasiewał
Tyś nieba z doczesności i umęczenia dumą
Tyś Edenu po wieki najprawdziwszą ozdobą
Kazimierz Surzyn
( Wiersz został nagrodzony I nagrodą na Międzynarodowym Konkursie
Poetyckim i Literackim " O autentyczną wiarę" i " O ludzkie serce człowieka"
w Mszanie Dolnej, 20 października 2019 roku).
Wiersz upamiętnia Ks. Kan. Józefa Jamroza, który poniósł śmierć męczeńską -
został zamordowany w nocy z 10/ 11 grudnia 2001 roku w Jelczu Laskowicach
w diecezji wrocławskiej na plebanii, którą okradziono i podpalono , a następnie
zbezczeszczono zwłoki zamordowanego Kapłana.
Kapłan na mszy powiedział :
…dziś z zalewu koło Włocławka wyłowiono…
i dłonie złączył do modlitwy
nie dokończył
w wielki szloch zamieniony został śpiew
Ojcze wróciłeś wtedy
miałeś
ręce skrępowane sznurami nienawiści
do nóg zimne dołożyli ciężkie kamienie
na szyi pętla a ceną jej było milczenie
na konsekrowanej sutannie krew
…nie dajcie się zwyciężyć złu…
bądźcie w czynach swych zawsze czyści
czas
obudzić się z tego koszmarnego snu
ale to nie była jedna senna mara
nie umarła w sercach maluczkich wiara
bo jak nadzieja jest nieśmiertelna
a wraz z nimi miłość do człowieka
którą w darze dostałeś od Boga
w pierś niech każdy się dzisiaj uderzy
pozostało po Tobie nie tylko wspomnienie
ostatnia homilia
u świętych polskich braci męczenników
ostatnia przestroga
jeden jest w życiu właściwy szlak
choć wiedzie przez nieskończone zakręty
tam gdzie na Ciebie czeka
Prawda
Ojcze Jerzy
dziś patrzysz na Polskę z ołtarzy i pomników
powrócisz raz jeszcze
na Ojczyzny łono
...
jako nasz święty
Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko
14.IX.1947 - 19.X.1984