Noce bez ciebie

Jakże zimne jest puste łoże
nie zawsze możemy być obok siebie
o brak takich nocy anioły proszę
bo wolę być obok ciebie
jak w niebie

chociaż lubisz zajmować
większą część łoża
bo spanie w poprzek
to pozycja ulubiona
mam odciski
od przyklejonego
do ściany nosa
i nikt nie popsuje snów
jak zdenerwowana
żona
 
to wiesz przecież
że żyć bez ciebie nie mogę
zwłaszcza
że grzejesz mnie
jak sto termoforów
samotna noc wpędza
mnie w trwogę
nie dla mnie urok
samotnych
wieczorów


Oskar Wizard

W stronę Słońca

 

wychodzę na zawsze

ze strefy mroku

bo byłem takim

jak mnie nauczono

smutny romantyzm

ma mało uroku

zamykam bez żalu

epokę minioną

 

wolę blask słońca

i pogodne nastroje

lubię rozmowy

zamiast milczenia

wybacz

to życie jest tylko moje

niech się w szczęśliwsze zmienia

 

odrzucam regułę

złudnej wzajemności

jeśli mam czegoś nadmiar

to z tobą się podzielę

depresja jest jedną

z cech samotności

sprawdzam

którzy ze znajomych

to przyjaciele

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Mam dość...

Dość pretensji,
wymagań nie do przebycia...
Jestem tylko kobietą...
Sama sobie ze wszystkim radzę...
I nie chcę by ktoś jeszcze trzy grosze swoje wkładał...
Jesteś,
no więc słuchaj...
Samotność wybrałam sobie sama...
I dobrze mi z tym..
Więc nie potrzebne mi słowa,
że źle robię...
Że sama na starość zostanę...

No i?
Kogo to będzie problem?
Mój nie,
bo takie życie wybrałam...
Jest o wiele łatwiejsze...
Mniej boli...

Nikt nie lubi jak ktoś mu mówi,
jak ma robić,
jak postępować...
Każdy wybiera swoją drogę sam...
I idzie tak jak chce...
Nikt nie ma prawa,
nim kierować...
Bo będzie się buntować...
Odwróci się i odejdzie...
Bez słowa...
W zapomnieniu...

Na miłość widocznie nie jestem gotowa...
Czas i mój przyjdzie...
Kiedyś odpowiedni...
Wtedy gdy Ty,
serce me otworzysz...
Pokażesz, że jeszcze umiem kochać...
Uzdrowisz mą duszę...
Chwycisz za rękę...
I będziesz już teraz,
na zawsze...
Bez względu,
na wszystko...
Razem...
Szczęśliwi...

Autor: Blue Magiczna
zdj: z google

Umiera się raz.

 

 

umiera się tylko raz

albo też razów tysiące

strach czai się w nas

lub też myśli

beztroską pachnące

 

nic nie pomoże umartwianie

śmierć jest naturalną koleją rzeczy

potem zaś nic

lub zmartwychwstanie

dlaczego więc smutek

wciąż skrzeczy

 

zasnęły miliardy

i nam się to stanie

porzuć więc troski

i ciesz się życiem

martwienie się

to życia skracanie

bo zdarza się to

co śni się

 

umiera się tylko raz

albo też razów miliony

pogodo ducha

bądź zawsze w nas

chcę odejść

syty życia

i całkiem spełniony

 

 

Oskar Wizard

 

 

Gruby.*

 

Wydaje mi się czasem,

że jest nas dwóch...

Zupełnie jakbym był

zawodnikiem sumo.

Gdziekolwiek idę,

wpierw wkracza mój brzuch!

Ten stan trwa zdecydowanie

zbyt długo.

 

Wydawało się,

że będzie już zwycięstwo...

Nawet waga kłamać przestawała...

Nagle straciłem swoje męstwo!

Bo jakaś uroczysta data nastała.

 

Nie cierpię imienin, urodzin

a świąt bardziej jeszcze!

Tych tortów i wszelkiego

smacznego jedzenia!

Żal ubrań,

w które się potem

nie zmieszczę...

I znów kilka kilogramów

,, do odrobienia"!

 

Kobietom pasują okrągłe kształty...

Nie zmieni tego żaden kreator mody.

Lecz gruby mężczyzna

podobny do małpy!

Przede mną posty,

ćwiczenia,

głody...

 

Gdybym pił piwo,

miałbym usprawiedliwienie.

Gdybym jadł dużo,

winny byłbym całkowicie!

Lecz taki metabolizm,

już tego nie zmienię...

Ale zrzucę dwadzieścia kilo,

jeszcze zobaczycie!

 

 

Oskar Wizard

 

 

(23 sierpień 2018r.)

 

 

*- po 2 miesiącach 9 kg mniej.

Walka trwa.

 

;)

 

 

Poniedziałek...


jeszcze do wczoraj wierzyłem
w moc uśmiechu
że magią swoją zaczaruje
nawet poniedziałek
jeśli coś udać się dziś ma
blisko jesteś grzechu
a ja
nie golę się

i niech krzywym będzie
mój przedziałek

wszędzie widzę
smutnych
zawiedzionych
rozczarowanych ludzi
dinozaur by pękł
pod naporem
ich prawdziwych czy urojonych
problemów
jako empata przesiąkam nastrojami
więc smutek się we mnie budzi
zsumujmy
twoje i moje kłopoty
już starczy
proszę
więcej nie mów

i kiedy jestem tak blisko dna
/teraz już naszej wspólnej/
strasznej
rozpaczy
sięgam
do zgromadzonych
przez lata zbiorów
mojej psychologii
pozytywnego myślenia
zamiast się wieszać
na biurkowej
zbyt małej lampie
zamykam oczy
wyrzucam słowami cierpienie
i nie ma już po nim
ani śladu
ani cienia

Oskar Wizard

 

 

Schizofrenia

Schizofrenia - jest jak wąż drążący jamę w piasku 
przenika w najgłębsze zakątki umysłu 
pogrążony w mroku nie możesz się bronić 
zrobić nawet kroku w stronę smugi światła 
wyimaginowane obrazy - jak w krzywym zwierciadle 
zniekształcają widok chwilami urojeń 
stałeś się odbiciem tego zniekształcenia 
ofiarą nocnych lęków swej nieświadomości 
porażony umysł dręczony zwidami 
zrywasz się spocony w środku ciemnej nocy 
twoim życiem włada wytwór chorej wyobraźni 
w głowie mnożą się codzienne koszmary 
uwalniając na przemian złe i dobre emocje -
w rozdwojonej jaźni .

autor: Helena Szymko/

 

Zagubieni

Zagubieni w labiryncie życia -
błąkamy się krętymi ścieżkami
szukając drogi powrotu
która ukrywa się przed nami -
zawikłani w lepką umysłu pajęczynę
poddajemy się - idąc jak skazańcy
na ostrą losu gilotynę
zwalniając przestajemy się spieszyć
brniemy - coraz bardziej w nieznane
niech los który nas na nią skazał
naszą zgubą się cieszy .

autor: Helena Szymko/

Dziś Nie Pokocham Jeszcze Raz

Żarze, co płonąłeś w mojej klatce, gdzie się podziewasz?
Pokochałem Twoje ciepło, zatopiłem się w Tobie
Lecz już nie ma Cię na barce, w chłodzie umierasz
Rozpoczęte piekło, i co ja bez Ciebie zrobię?
Twój urok zatruty już od korzeni, podejrzliwe spojrzenia
Którymi świat Cię badał, na moje przyjęcie w siebie
Lecz to mnie nie zmieni, ani mojego istnienia
Dobro któreś mi dawał, oh było mi jak w niebie

 

Byłaś mi tak bliska, potrzebna tylko iskra
Teraz idzie sam każdy z nas
Dziś nie pokocham jeszcze raz

 

Miłość płynęła, pokonała każdą górę
Ale zgineła, rozdarła moją skórę
Bo nie wystarczyły na mnie sztormy
Ani nienawiści bomby
Potrzebne były tylko małe skały...
Dziś nie pokocham jeszcze raz !

 

Żarze, co rzuciłeś na mnie czar, dlaczego to zrobiłeś?
Oddałem sie cała duszą, wierzyłem w każde Twoje słowa
Traktowałem Cię jak dar, a Ty o zdradzie śniłeś
Marzenia me się kruszą, z echem przegrywa moja głowa
Twoje oczy znalazły ofiarę, to moja naiwność !
Głucha i ślepa na złe znaki, poprostu kochałem !
Dziś znam krzywdę i jej miarę, zniszczona dziecinność
Serce kochało dobre złego smaki, poprostu kochałem...

 

Mój tron z chmur spadł, zrzucił go wiatr
Prawdy o Tobie którą każdy znał
Dziś nie pokocham jeszcze raz

 

Miłość płynęła, pokonała każdą górę
Ale zgineła, rozdarła moją skórę
Bo nie wystarczyły na mnie sztormy
Ani nienawiści bomby
Potrzebne były tylko małe skały...
Dziś nie pokocham jeszcze raz !

zimna kąpiel

 

 

opowiem Ci historie 

on wczoraj 

zanurzał nas w wodzie 

czule jak jeszcze nigdy

z troska zadbał o każdy

najmniejszy skrawek ciała

by nas pokryła woda

oczyściła nasze splamione dusze

prosił o więcej wody

błagał o więcej prawdy

byśmy w końcu byli czyści 

lecz on w gorącej wodzie kąpany

był pewien że nie jest mi zimno

a ja?

ja chyba zamarzlam 

bo po tej kąpieli

już nic

nie

czuję 

Melancholia

W duszy mej deszcz pada

Wieczorami niechęć dopada

Odmawiam psalmy by odeszły smutki

Nie chce popłynąć znowu w morzu wódki

Ten moment

Nastąpił ten moment
Jesteś szczęśliwy
Znów czujesz że żyjesz
Znów uśmiech prawdziwy

I wszystkie twe troski
Hen uleciały
Na nowo żywot
Prowadzisz wspaniały

I czujesz ten zapach
Wiśnie kwitnące
Pachną jak kwiatki
Wieczorem na łące

Gdy z kolegami
Latem biegałeś
Bo wtedy beztrosko
Problemów nie miałeś

I tak odpoczywasz
-Szczęśliwy
Wygrałeś w boju
I słyszysz głos księdza
- nad sobą
"Spoczywaj w spokoju"


Amen.


Mam dość.


Mam dość.

A dość ma mnie.

Czuję je w całym ciele ,
Wgryzło mi się w każdą kość.

Nie znam się na medycynie,
Nie chce sam znów sobie przeczyć,
Że jest dobrze.
Nie wiem,
Powiedz,
Czym i jak to mam wyleczyć?

Po co liczyć znów na ciebie?
Sam receptę znajdę sobie!
Może będę z tobą w niebie,
Kiedy już to w końcu zrobię.


Już znalazłem!
Weź do dłoni!
i mi przyłóż,

Wprost.

Do skroni.







Pierwszy

Spójrz
im w oczy
Stań przed lustrem
Poczuj umysł swój w niewoli


Wejdź
w głąb myśli
Stocz tam walkę
I ją przegraj znów powoli

Chwyć
za duszę
Już nie swoją
I bez swojej też już woli

Usłysz
strzały
Zobacz wnętrze
Niech już więcej cię nie boli

Przepaść

Stoisz nad przepaścią
Liczysz wdechy
Liczysz czas
Liczysz na siebie

Stoisz nad przepaścią
Na głowie masz koronę
Ciężka, żeliwną
Która ciąży

Stoisz nad przepaścią
Czekasz na powiew
Aby się unieść
Lub spaść

Stoisz nad przepaścią
W głowie same najlepsze decyzje
Ale nie są Twoje
Nie możesz się zdecydować

Stoisz nad przepaścią
Liczysz że ktoś Ci poda linę
Do dłoni,
Na szyję.

Gra o życie

Siedzę na tronie
Insygnia władzy
A w ręku broń
Muszę się jakoś obronić 
jak mam strzelić w głowę
Sobie.

Czy mogę się zrzec tronu?
I korony?

Oddam im wszystko,
moje stroje
I nakrycie
Nastroje instrument
Gotowy do gry

Gry o życie.

Zły dotyk

Zły dotyk twój 

Wzburzył niepokój 

Zabić mnie chciałeś

Czemu mnie zmuszałeś?

 

Płakałam po nocach

Brakowała siły na śmiech

Mimo to się uśmiechałam

Powoli, powolutku usychałam

Nie wiem czemu się zakochałam

 

 

Ty nie znałeś miłości 

Nikt nie okazywał Tobie czułości 

Byłeś niczym trucizna

Pozostała krwawiąca blizna

 

MODLITWA - PROŚBA O POMOC

 

 

W zen markotnego uśmiechu
Ucicha radosna błyskotka
Odciąga wicher przyjemności
Zabija pełen kłos żyta potężnej górskiej nadziei
A ja patrzę na to, A ja w tym uczestniczę
Jak sparaliżowany trąbą powietrzną uderzeniową
Modlę się przez ledwo wychodzące kamienne łzy
które boją się wyjść i pokazać się światu.
Goreje i wzbija się powód kłujących zwątpień.
Otwórzcie drzwi bo utopię się w swych ciężkich myślach.
Dziękuję.

Poczuć Szczęście Raz Jeszcze

No i powiedz serduszko, co tam u Ciebie?
Czy na Twoje złamanie spadło olśnienie?
A może jakaś cudowna odnowa - zbawienie?
A może nadal czujesz raniące złamanie?

 

Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Zatrzymać jesienne deszcze
Wrogości w sobie nie mieszcze
Na słowo "zaufać" - dreszcze

 

No i powiedz serduszko, jak się czujesz?
Czy przez to złamanie się psujesz?
A może poprostu bez sensu cudujesz?
A może blizna nadal rośnie?

 

Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Bez blizny chodzić po mieście
I to życie poczuć wreszcie
Oczyścić się i serce - nareszcie

 

Słońce nad mój dom przynosi świt
Przeżyć upadek to żaden wstyd
Muszę w sobie przełączyć tryb
I poprawić swój własny byt
Często traktuję to jak mit
Często czuję się jak nikt
Czas wstać i wreszcie żyć
Ale złamanie mam przez całe ciało...

 


Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Zatrzymać jesienne deszcze
Wrogości w sobie nie mieszcze
Na słowo "zaufać" - dreszcze

 

No i powiedz serduszko, co tam u Ciebie?

Powrót choroby

Nie czuje ciała w łóżku leżąc

W nocy modły śpiewam o dobro prosząc

Chce zamknąć oczy

Wielka walka się tu toczy

 

 

Odrzucam znajomych, brak chęci

Nic mnie na razie nie zachęci

Czuję kule u nogi

Nadeszły mroki