Nowe spojrzenie.

 

świat ucichł

po sylwestrowym szaleństwie

trwa cisza głęboka i senna

pusto jeszcze

do wiosny zbyt daleko

a śnieg tylko w internecie

na zdjęciach

sprzed lat

nostalgicznych

i sztucznych

 

w styczniu wszystko się zaczyna

kolejny raz

 

wstrzymuję oddech

przytulam przestrzeń

nowym spojrzeniem

 

pełnym nadziei

 

 

Oskar Wizard

 

 

Bajecznie...


gdy wieje mroźny wiatr

nasuń głębiej kapturek na oczy
zawieje nie trwają przecież wiecznie
a gdy deszcz ze śniegiem pada

w mrocznej nocy
pamiętaj że poranek

ozłoci krajobraz bajecznie

po zimie zawsze nadchodzi

wpierw wiosna a lato potem
bukietem barwnych kwiatów

rozkwitną dni
oczarują nasze zmysły

perłą różem i złotem
bo takie szczęście

wciąż nam się śni


Oskar Wizard

 

Bieg przedświąteczny.


Święta zbliżają się małymi kroczkami.
Czas przygotowań doprowadza do obłędu.
Na koniec przygotuję worek z prezentami...
Wpierw wyślę zaproszenia, do rodzinnego spędu.

Tradycja wymaga karpia w galarecie.
Lecz jak zabić to zwierzę sympatyczne?
Gdzie znajdę killera, może mi powiecie?
Niech sobie żywy, macha płetwami ślicznie.

Z choinką jest inny, problemik mały.
W moim lesie widzę coraz mniej drzew.
Za dużo ich świąteczne ręce wyrąbały...
Z piwnicy przyniosę śliczny, sztuczny krzew.

Domek cały pięknie i dokładnie posprzątam.
Nie wiem tylko, jak trzepać dywany bez śniegu?
Jak wyprać kota w pralce, instrukcji żądam...
Dyszę w telefon kochanie, gdyż jestem w biegu.

Nadejdzie czas, gdy zabłyśnie sztuczna choinka.
Prezenty jak co roku, okażą się nietrafione.
Zaśpiewa zachrypnięte kolędy, kochana rodzinka...
Świąteczne spotkanie, to moje sny spełnione.


Oskar Wizard

 

 

 

Grudzień.


będzie coraz zimniej
i coraz grubsze ubrania
i to szare niebo
deszczową stalą
przytłaczające
mimo wszystko
to najpiękniejszy
czas kochania
bo cóż cię rozgrzeje
jak nie oczy gorejące

tak cennym się staje
serdecznego przyjaciela
pozdrowienie
i każde spotkanie w miłym
sympatycznym gronie
wtedy znów odnajdujesz
w życiu natchnienie
a serce ciepła spragnione
radości ogniem płonie


Oskar Wizard

 

 

Przedświąteczne oczekiwanie (satyra).



Drżyjcie w trwodze choinki!

Głęboko karpie nurkujcie!

Będziecie radością rodzinki…

Gdy życie z was ujdzie.



Otwórzcie się cienkie portfele!

Święta są dla nas tak drogie.

Będzie rodzina i przyjaciele…

Finanse ogłoszą trwogę!



Czeka nas przepicie i przejedzenie!

Sprzątanie przed i po uroczystości.

Święta miną jak okamgnienie!

Życzę trafionych prezentów

i wielu radości.



Oskar Wizard





Wiosenne plusy

Przyszedł czas na głębszy oddech,
dotlenienie zbyt szarych komórek,
nasłonecznienie pozimowej bladości
i wiosenny przypływ wrażliwości.

Z powiewem wiosny

ożywiona nadzieją
spragniona bliskości

jesteś Konii...

jak ciepły powiew wiosny
i jak ptak radosny
do stron ulubionych
znów powracający

Jesień

Na tle lazuru rudzie i czerwienie,
słoneczne lasery liżą wrzosów fiolet,
jakże słodko na duszy ogarniając to sercem i wzrokiem.
Kasztany rodzą się jeden po drugim,
lepki smak nektaru cieknie  z koszyka,
taneczny trans kolorowych mgieł w szalony wir znów mnie popycha.
Namiętny wiatr zapachem ,muska lica traw
a one ścielą dywanów delikatny szum
i niech tak trwa,jesieni kolorów przedstawienie
bo szczęście trwa ,dopóki nie dotknie życia, jesień.

Złotem na Pilsko

Dziwię się, że drzewa rosną tak prosto, po Bożemu
że się strumyk wciąż kłóci, lecz szeptem bez pretensji
że szarym kośćcem Ziemi wypiętrzony szlak
Na ludzki bieg, na ludzki czas
Z powiewem wiatru, mrugnięciem Słońc
utajone w cieniu historie paproci
Z każdym krokiem tak samo, z każdym krokiem inaczej
w odwiecznej i kruchej strukturze milczenia
świerkowa świątynia, piękna bez człowieka.

Górskim snem mijają chwile światła
w górskim dominium kłębi się ciepło poznania
Na szaro-miękkiej łące zwycięstwa
rozjątrzone kosym krzewem
płynnym jestem zderzają się światy
ludzi bestii marzeń stagnacji.

Pośród tłumu stało się już
w komnatach serca
kolejny cud.

Żaba

Żarła żarłoczna żaba rzepaku żółte kwiecie.
Nad nią świeciło słonko normalnie, tak jak w lecie,
a dookoła ptaszki, muszki i małe żuczki
w powietrzu wyczyniały niesamowite sztuczki.

Na pobliskim podwórku dzieci obsiadły trzepak,
a żaba nic. Spokojnie żuje ten żółty rzepak
i nie może się pozbyć przedziwnego uczucia,
że jeszcze jej tak wiele pozostało do zżucia.

Rzeka już jej nie kusi, ani na rzece rzęsa
ona czuje, że musi i je za kęsem kęsa.
Przyszedł stary żółw rzeczny z wizytą przyjacielską
i spytał „Po cholerę żujesz to żółte zielsko.

Czy nie możesz na żyto przerzucić się niebogo?
Żniwa już rozpoczęto i żyto masz niedrogo”.
Z Zabrza leciała żołna i wrzeszczy „Ej, ty żabo!
Nie żryj tego żółtego, bo ci się zrobi słabo.

Widziałam kiedyś taki wypadek w Żegiestowie
jak po tym żółtym zielsku życie zamarło w krowie”.
Przyszedł królewicz młody co właśnie szukał baby,
i jak to w bajkach piszą, całował wszystkie żaby,

spojrzał, i chciał ją cmoknąć w usta z wielkiej radości,
lecz na widok żółtego jedynie dostał mdłości.
I przyjechał z Żabieńca traktorem znany aktor.
Delikatnie wziął żabę, posadził na swój traktor,

i zawiózł ją do Łodzi. Tam w swojej kawalerce
przysiągł miłość dozgonną i oddał jej swe serce.
Bo dla niego jednego było zupełnie pewne,
że i bez całowania zamieni się w królewnę.

Mówią o tym w Żabieńcu i każdy na to liczy,
więc umieścili żabę w herbie swojej dzielnicy.

Wódeczka

Kwiatki w oddali grają melodie
słoneczność wciska się między trawy
te wołają potok do wspólnej zabawy
potok cienia zielonego
od błękitu zmurszałego

wszystkie pyłki zgodnie grają
piski ptasie się wkręcają
dżdżownicowym ruchem w przód
aż przy płocie łapiesz oddech
boś się najadł bożych trwóg

do zbłąkanej owcy pańskiej
podszedł motyl niczym król
dwa skowronki w błogiej trawie
już spędziły życia pół

pukasz do drzwi by się starzec
sfatygował złożyć podpis niczym rój
rozkoszy zawikłanej w podziemnej i nadziemnej radości
przenikający wszystko drżący znój

czy coś pominąłem
pewnie echa twór
i koników polnych wór
i dzwoniący w uszach pszczeli chór

zapatrzony w liście pożądany
ciągły w błogość lecący
duch życia.

Spacer

Zimową cichą nocką po wiosce błądzę sama ,
tam w oknie świeci światło , a tu otwarta brama.
Psy gonią po śniegu merdając ogonkami ,
za rogiem domu koty gromadzą się stadami.
  Gwiazdy na ciemnym niebie ,mrugają i jakby szeptały do siebie ,
  rano już nas tu nie będzie ,gdy słońce wzejdzie
  i wysoko na niebie świecić będzie.
Drzewa i krzewy szronem okryte pochylone stoją ,
nie uśmiechają się do siebie ,bo się boją podnieść sztywne ramiona
i unieść tak wysoko ,żeby każdy przechodzący mógł
zawiesić na nich oko.
  Ptaszków nocą nie spotkasz i śpiewu nie usłyszysz ,
  choćbyś miał słuch absolutny,
  schowały się w tej ciemnej ciszy.
A ja spaceruję sobie i skrzypi śnieg pod butami ,
nade mną niebo z gwiazdami ,a ja błądzę między opłotkami.
Gdybym miała taką łódkę ,że mogłabym jechać po tej gołoledzi ,
zwiedzałabym obce kraje i wiedziałabym  ,gdzie i jak kto siedzi.
  Zniechęcona błądzę w nocy i szukam przewodnika ,
  światła , słowa , jasnych myśli , a może wystarczy mi ,
  błysk latarki taternika.
Otwórz przejście w rozpadlinie umysłu mojego
i drzwi przede mną nie zamykaj -nie pytaj dlaczego?
Spójrz szron na moich włosach się bieli ,muśnij serca ,
zobacz czy i jak bije ,może dasz radę zapalić ,
choć jedną iskrę w jej wnętrzu , jeśli tak ,to połóż ją na kobiercu.

Listopad

Płacze listopad rzewnymi łzami,
słonko skryło się za chmurami,
góry i lasy będą wzywały,
przyjdź do nas czasem,myśmy cię kochały.

Na roślinach krople wody,
zwisają do ziemi podłogi.
Czy ramiona drzew się cieszą,
nasiąknięte już nie rosą,
a strugami ulewnego deszczu cieczą,
i  warkocze przemoczone wiatr łomocze.

Smutno im napewno jest,
bo nie słychać śpiewu ptaków,
a na łące już nie bawią się zające.
Trawa przybrała kolor szarości,
i nie wita już tych gości,
co się rozkoszują jej zawartością,
lecz mimo ,że jest ziąb na dworze,
mają spiżarnię w swojej norze.

Woda w jeziorze burzy się i wzdyma,
gdy deszczowa lawinana na nią spływa.
Drzewa z liści ogołocone,patrzą smutne,
każde w inną stronę, czekają na lepszą pogodę,
wspominają napewno swoje życie młode.
Czują ,że nadejdzie niebawem inna pora,
ktora przykryje białą pierzyną ,wszystko dookoła.

Szok

Różne wydarzenia na szok się składają,
ogień i woda ,to dwa żywioły,
co tym globem rozporządzają.
Są tragedią i życiem dla istot na ziemi.

Problemy są tym większe,
jeśli je lekceważymy i nie jesteśmy,
w zgodzie z naturą ,traktujemy jakby była bzdurą,
bo przekreślamy życie ,które nam jest dane.

Sfera bezpieczeństwa gdy nas otacza,
czujemy komfort i dobrze wykonana praca się opłaca.
Lepiej się zastanowić nad swoimi czynami,
aby nie kombinować z tymi żywiołami.

Bo one ,gdy nie są odpowiednio traktowane,
krzywdę wyrządzają i wyrażają swoją doskonałość,
szalonymi pomysłami i niszczą ziemię,
zatrutymi strzałami.

Zima

Ale wieje , ale dmucha !
Czy to idzie śnieżna zawierucha ?
Drzewa uginają się pod jej ciosami,
a ona pędzi dalej przelatując ponad chmurami.

Jest to miesiąca GRUDNIA czas i pora,
toteż spodziewamy się śniegowego potwora.
Marzną uszy ,nos i ręce , trzeba na nogi,
ubrać ciepłe kierpce albo buty, pomimo,
że to nie jest miesiąc luty.

Rękawice i czapkę wełnianą ,ażeby
nie zmarznąć i nie siedzieć pod pierzyną.
Bo zdrowie ,to najważniejsza rzecz,
więc je szanuj i się nim ciesz.

Zima

No wreszcie zima zawitała
do naszej mieściny.
Ośnieżone są drzewa i wiejskie drożyny.
Zaspy śniegu wzdłuż drogi,
tak się ułożyły, że z trudem wśród zasp
samochody przejeżdżają, ślizgają się
i przepychają.
Na górzystych stokach szaleją narciarze,
tworzą się na szlaku  olbrzymie wiraże.

Dzieci na saneczkach po puchowej pierzynie
płyną jak te łabędzie w nieznaną krainę.

A PANI  ZIMA  ze swego okna wygląda,
dmucha, sypie śnieżkami i na swe dzieło
z radością spogląda.
A, że jest jej czas i pora podnosi temperaturę
ujemną od rana do wieczora.
Jesteś, o Pani Piękna w tej białej szacie,
lecz miej litość nad tymi, co mieszkają,
w nieogrzewanej biednej wiejskiej chacie.

Jak Cię nie kochać ?

Jak Cię nie kochać jesieni?
Tak pięknie malujesz mój ogród,
tyle w nim barw i odcieni.
W pogodne dni wszystko przeplatasz
babiego lata srebrnymi nitkami.
Jak Cię nie kochać jesieni ?
Jak nie chcieć byś była z nami.
Choć bywasz zmienna, kapryśna,
chłodna a czasami mroźna,
masz w sobie tyle uroku,
że wszystko wybaczyć Ci można.
Jak Cię nie kochać jesieni,
nawet w chłodne i deszczowe dni,
jesteś przecież ta sama cudowna,
tylko może smutno Ci.

Wiosna

Najpierw słońce wybuchnie
kaskadą gorących promieni piekła
zaróżowi się nastrój
zmarznięta ziemia
poczuje subtelny dotyk ciepła
rozgrzana zachwytem
będzie wilgotna
i ze snu rozkosznie przebudzona
poczuje rozkoszną namiętność
gdyż nasiona ożyły
nowym życiem wypełniona

eksplozja ptasich arii
otuli naprężające się
dumnie kwiatostany
korzenie przebiją
dziewiczość ziemi
wiatr szepnie jak zakochany
warkocze drzew zgęstnieją
i sięgną sąsiednich
próbując przytulić
zajączki czując nastrój wiosenny
pod krzewem zaczną się czulić

wiosna zwycięży chłód
rozkwitnie życie na nowo
i będzie znów tak cudownie
masz moje słowo

Oskar Wizard

Sąsiedzi

Mieszkam w sąsiedztwie
nie tylko z ludźmi.
Moimi znajomymi są również
pliszki, gołębie, wróble,
kawki, a nawet okresowo
mewy śmieszki- miastowe krzykaczki.
Każde spotkanie napawa radością,
lecz na kawę się nie wpraszają.
Osiedla ich liczne, a każda
wrona wygląda jak wrona.
Każdy bocian to bocian.
Każda sójka jest sójką.
 
Żyjemy wspólnie od lat wielu
w przyjaźni obcojęzycznej.
Obserwujemy siebie wzajemnie,
ja z ziemi, one z lotu ptaka.
Mam na ich temat zdanie wyrobione,
ciekawe co one myślą o mnie?
Przydałby się św. Franciszek-
tłumacz z ptasiego na nasze
i z naszego na ptasie.
 
Ciekawa zależność jest między nami
ludźmi a przyjaciółmi ptakami.
Pomimo życia dość różnego,
mamy naprawdę coś wspólnego.
Jest to serce czterodziałowe
Na dwie komory i dwa przedsionki
podzielone.

Tęcza

Wielcy fizycy, matematycy, optycy
I inni tego świata mistycy
Nad tęczą zachwycać się nie umieją.

To tylko krople w słońcu się mienią
Złudzenie dla oka i tyle
Nic oprócz zjawiska fizyczno- logicznego
W siedmiobarwnym półokręgu nie widzą.

Kolejność barw długością fal potwierdzają
I nic więcej nam nie tłumaczą.

Wydaje się mistykom, iż wiedzą wszystko
O tęczy, którą rzadko na niebie widują.

W księgach, ciągach, cyfrach zakochani
Nowe siły w laboratoriach testują,
Mnożą, odejmują, sumują, dzielą
Światem zachwycać się jednak nie umieją.
 
Szanuję potrzebę świata zrozumienia,
Poznania, testowania, nawet i liczenia.
Życzę Im nawet w dążeniach powodzenia
I choć czasami mniej nad tęczą naukowego dowodzenia