Pragnę gorąco.



Brakuje mi błękitu nieba.

Blasku słońca też pragnę.

Twojego uśmiechu mi potrzeba...

Niech smutek zimowy przepadnie!



Pragnę spotykać

tylko dobrych ludzi.

Do tego zieleni

też by się przydało.

Wczorajsze dni

chcę porzucić.

Twojego uśmiechu

wciąż mi mało.



Jeśli nie uśmiech,

niech będą to łzy.

Lecz tylko ze szczęścia

albo wzruszenia.

Podaruj je tylko mi!

Niech zima

w wiosnę

się zmienia.



Oskar Wizard





STRAJK KOBIET.



Złączymy w proteście swoje dłonie.

Pójdziemy w pochodzie przez nasze miasto.

Serce odwagą niech zapłonie.

Powiemy prawdę prostą i jasną!



Religii do życia nam nie mieszajcie.

Dość zbędnych ofiar i nienawiści.

Karierowicze na drzewo spadajcie!

Sen o wolności dziś mi się przyśnił.



W tym śnie kobieta była człowiekiem...

A nie maszyną do reprodukcji!

I nie podpieraj się żadnym Bogiem!

Nie znasz dokładnie jego instrukcji!



 

Oskar Wizard

 

 

Przytuliłbym!



Gdybym tak mógł,

jak nie mogę...

Zbyt wiele barier

jest między nami.

Przytuliłbym,

chwycił za kolanko,

za nogę!

Zaśpiewałbym wiersz

miedzy całusami.



Ach, gdybym tak mógł,

jak bardzo chcę!

Gładziłbym dłonią

twoje aksamitne włosy.

Tuliłbym cię

całe cudowne dnie...

Może nawet

do czarownej nocy?



Oskar Wizard





Bo jesteś!


jesteś

pamiętasz

i do mnie
wciąż i pomimo

przychodzisz
nie jest ważne
czy prawdę przekazujesz
czy tylko miło słodzisz
bezcenne zaś
że gdy mnie nie ma
dajesz przyjaźni
kwiat herbaciany
złotymi zgłoskami
w kształcie ognistych pereł
uśmiechem usłany



Oskar Wizard

 

 

Aborcja mi się śni. (satyra)



Co noc mój sen

atakują embriony.

Za każdym

krzyczący ksiądz

stoi.

A każdy embrion

zakrwawiony!

Aborcji się boi!



Boję się także ja...

Zygoty opanowały

moje myśli...

W telewizorze

straszą za dnia...

Potem znów koszmar

mi się śni!



A obok księdza

stoi kobieta.

To ta,

która ciąży patologicznej

nie chciała!

Skrobie się nożem,

to ją podnieca!

Niestety Frankensteina

nie wyhodowała...



A przecież embrion

mógł być premierem

lub prymasem.

Dobre Państwo

gwarantowało mu opiekę!

Mnie się koszmary

śnią tymczasem...

Za życia

w diabelskim ogniu

się piekę!



Nie ma

ważniejszego problemu

na świecie!

Tak przynajmniej

piszą w gazetach...

Jak uratować

potwory od śmierci?!

I jak kobiety

więzieniem spętać?



Pytałem swą babcię,

gdzie prawda goła?

Dała mi w łeb

i wysłała

do kościoła!





;)))



Oskar Wizard





Szczęście tak blisko.



Do szczęścia niewiele potrzeba.

Wystarczy uwierzyć, że życie ma sens.

Słoneczny promień i błękit nieba...

Czyjegoś uśmiechu życzliwy kęs.



Wystarczy wiedzieć, że ktoś tęskni i czeka.

Samotność nigdy nie służy radości.

Dobra muzyka też zmysły urzeka...

Największe szczęście odnajdziesz w miłości.



I jeszcze kawa! Pamiętaj o kawie!

I jeszcze ty badź zawsze przy mnie!

Wyszeptaj pragnienie, a szybko się zjawię.

Poczucie szczęścia nigdy nie minie.



Oskar Wizard





Szara eminencja

 

Przemknąć się stara
przez czas niezauważona
a ma wpływ na pływ
jak to ona
szara
niewybielona
eminencja
jedyna
nieposkromiona
omnipotencja

Mój pies chrapie.



Miał to być wiersz przełomowy.

Miał być to utwór doniosły!

Na ciężką pracę byłem gotowy!

Lecz plan ten diabły poniosły!



Wciąż w zamyśleniu

po brodzie się drapię.

Na nic nie przyda się

koncentracja.

Mój pies zbyt głośno chrapie!

Śni mu się pewnie

wczorajsza kolacja.



Wymieniam pióro

na bardziej złote.

Z wielu opresji

mnie wybawiło.

Jak zabrać psu

do chrapania ochotę?

A jeszcze wieczorem

było tak miło...



Chciałem, aby wiersz

wstrząsnął sumieniami!

Albo też skandal

wywołał ogromny!

Lecz pies chrapie

pomiędzy beknięciami!

Poszedłem też chrapać,

całkiem nieprzytomny.



Oskar Wizard





Różnorodność

To wielkość, nie zmagam się już.

To niskość, wielka nietuzinkowa.

Nietrędowacie się czuję, lecz to nie to.

W zamian dostaję kopniaka w pupę.

 

Mniej tego wszystkiego, w końcu.

Pół na pół i teoretycznie, tak ma być.

Zdumiewam się tym.

Nie wiem dalej, co by było gdyby.

 

Trzeźwo idę przez świat.

Pół na przekór, a drugie pół, w prawdę.

Miewam zarysowany horyzont.

Lecz, takowy już przestał istnieć.

 

Dlatego, odwracam wszystko do góry dnem.

Dlatego, pół na pół już nie istnieje.

Dlatego, istnieje równość.

Nie kroczę już starymi ścieżkami.

 

Powtarzam się by wzmóc w sobie psychikę.

Nie ma już podziału, jest równość.

Takowa, bo innej nie widziałem.

Zmienność, w świecie jednak istnieje.

 

Pokorą, podążam drogami.

Są kręte i wyboiste.

Uważam by w nie, nie wpaść.

Liberum Veto.

 

Skandal na siebie ściągnąłem.

Nic już nie mogę.

Wzmagam się i nie myślę o tym.

Jednak Anioły istnieją.

 

Dlatego, zmieniam stan zmienności.

Dlatego, podążam drogami swoimi.

Dlatego, Anioł jest i będzie.

Nie, kroczę starymi ścieżkami.

 

W sumienie się uderzam z pięści.

Jednak, wszystko się zmienia.

I nie zmienia się nic.

Horyzont zdarzeń w noc i dzień.

 

Mentalność, pokora, zdumienie.

Mam i miewam.

Ciężko w nocy spać.

Gdy na świecie pustki są.

 

W moim świecie.

To samo, a reszta mija.

Przemijają dnie i noce.

Mocno, trzeba stąpać po ziemi.

 

Dlatego, kiedyś będzie Ludzi tłum.

Dlatego, nie ma co płakać.

Dlatego, w noc i dzień zaistnieje piękno.

Pięknie... jedność, to piękna zasada.

 

Wielka Orkiestra.

 

to Święto dobrych ludzi

to Święto wspaniałych serc

przestań się smucić

bo jeszcze sporo

w nas dobra jest

 

na przekór powszechnej

oschłości

wbrew wszelkim

pomówieniom

na potwierdzenie

do ludzi miłości

malutkie dzieci

ze szczęścia się śmieją

 

gdyby nie my

to ich by nie było

życie ratują nasze

skromne grosze

to Święto wielu

ludzi w lepszych zmieniło

z dumą na piersi

Czerwone Serduszko

noszę

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Wesołe dzieci dzięki NAM!

 

Lata mijają, my ciągle ci sami?

To kłamstwo niestety, wszystko jest inne...

I chociaż cały czas się zmieniamy.

Nasza naiwność jest tutaj winna.

 

Wszędzie już burza, że zło i złodzieje.

A ja mam do was pytanie takie.

Czy skoro wasze dziecko się śmieje,

może to właśnie zasługa Owsiaka?

 

Uczciwy bardzo, pomaga tyle,

na ile wy go teraz wesprzecie!

Rozlicza się jak, gdzie oraz ile...

Chociaż opinia niektórych go gniecie.

 

Pytanie do ciebie tutaj Januszu,

szary polaczku zwykłego życia...

Skoro nie idziesz pomóc mu...

Odpowiedz, ścigasz coś

czy uciekasz?

 

 

Oskar Wizard (ojciec)

i Bastion (syn)

 

 

 

Internetowy dziad i baba.

 

Siedzi przed monitorem

stary dziad.

Siedzi i dyszy

pod respiratorem.

W ekranie jęczy

internetowy bab.

Interesuje się

jego rozporkiem.

 

Byli więc dziad i baba,

starzy oboje.

Lecz udawali,

że są młodzi

w sieci.

Do legend przeszły

ich netowe podboje.

Ostatni był to rok

przed przybyciem śmierci.

 

Bo Śmierć

też się w awatar ubrała.

Raz udawała mężczyznę,

kiedy indziej kobietę.

W końcu obydwoje

do grobu zabrała.

Zawał przychodzi,

gdy czujesz niezdrową

dla wieku podnietę.

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

O Nim, Ja i Ona.

Wstając dzisiaj z rana, nie mogę Cię zapomnieć.

Bo to co minęło, zostało w mojej głowie.

Dawno temu się poznaliśmy, lecz to nie to samo, co początek końca.

No, to wszystko ma znaczenie, bo piękne i swoiste przeznaczenie.

 

Dawno już temu powracam do tych chwil, lecz to co teraz jest Nim.

Biednie tak sobie wspominam tamte chwile, o Nim nie mogę zapomnieć.

Cofam wszystko co powiedziałem, wyrzutów już nie mam i nie cofam słów na wiatr.

Wietrzyk za oknem wieje, deszcz pada, a ja ciągle myślę o Nim.

 

Tak więc dziś, nie mogę zapomnieć o tobie, bo co będzie wiem Ja sam.

Dotkliwie mnie okiełznałaś, dotknęłaś i pocałowałaś.

To wszystko co mamy, Jemu damy.

O Nim śpiewam tą piosenkę bo to miłość, poniekąd tak jest.

 

Gdy dorośnie będzie miało szeroką wiedzę.

My zarobimy i się wnet zmienimy.

Dużo grania za nim i odkrywania, tego co najlepsze.

Znam ten ból, gdy wszystko na okrętkę, zmienia się

 

Fascynujące, gorliwe i pokorne to brzemię.

Bo w Nim nasze dusze przebywają.

Ja i Ty a w Nim my.

Dość tego gadania, zaczynamy od śpiewania.

 

Sceptycyzm, dostojeństwo i piękno.

Dobro, koleżeństwo i przyjaźń.

Pogardy w Nim nie ma.

Ma za to pokorę i mądrość.

 

Uwikłani w Niebie, co tam jest tego nie wiem.

Wszyscy z nas.

Pocieszenie, dostojeństwo, tego sam nie wiem.

Ale, ale, do przodu trzeba iść Ja, Ona i On.

 

Maestro z Niego, pokłon ze mną dzieli.

Trzykroć, dziesięciokroć, tego co nas utrwala i dzieli.

Wszystko za mgłą, ale nas nie rozdzieli.

W sobie ma siłę, moc, tuzin, tonę.

 

W zanadrzu On w Nim siła.

Co przejściowe i teraźniejsze, w sobie skrywa.

Ma tutaj powstać i nas kochać.

Na tarasie się rozkochać.

 

Miłości dar, jaki skrywa.

Tego nie wie nikt, prócz Jego.

Taka jego nieskazitelna roztropna moc skrywa.

Że jakby był, to wszystko stało by się jasne.

 

Jasne bo On i Ona, a w Nim siła.

Dostojęństwo, dobro moralne, fascynacje, urojenia.

Destruktywne myśli i skrywane pozytywne przemyślenia.

Rodzeństwo lub go brak.

 

Lekkie życie, kwiaty, brak złości, mentalne wyobrażenia.

Miłe chwile, oj jakoś to się żyje.

Jedność, całość, pełnia, chwila, moment.

Esencja miłości i w zupełności to wszystko w nas tkwi.

 

Dzień Końca Świata.*


Poranek ostatniego dnia
tego świata...
piję kawę jak co dnia
i myślę o Tobie
Przyjacielu
i o tym że nie zobaczę
już wiosennego kwiata
ani nie osiągnę żadnego
wymarzonego celu

w ten dzień chciałbym
abyśmy mocno
chwycili się
za ręce
spojrzeli głęboko
w oczy
i chwilę
pomilczyli
za Twoją przyjaźń
ucałować chcę
w podzięce
i abyśmy milcząc
ostatnich godzin
nie liczyli

a może przeciwnie
to właśnie jest ta
właściwa chwila
by serca
szeptem grzmiącym
do siebie
przemówiły
słowa
które nigdy nie padły
bo do odwagi
była mila
co dać sobie chcieliśmy
i o pragnieniach
które nam się
śniły


Oskar Wizard

 

 

*- Nie wiem,

kiedy kolejny termin

końca świata?

Ale wiersz pasuje

do każdego terminu.

 

;)))

Kiedy miłość gaśnie.

Widnieje wciąż, na tym świecie.

Reklam stos, co dają życiu drogę.

Zupa warzywna, kotlety schabowe.

Oj, to tak miało niby być.

 

Kiedy uśmiechasz się do mnie, łzy moje zaczynają zlatywać nad niebem.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, twój uśmiech przechodzi na mnie.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, moja idealna.

Przestaje histeryzować, nikłe me wzlatywania.

 

Ponury dziś dzień, deszcz pada i pada.

Co to w nim takiego pięknego.

Nikłe me oczekiwania.

W zanadrzu tylko: bas, rymy i piękne wzlatywania.

 

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nie wiem czy mówisz prawdę czy okłamujesz mnie.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nie wiem czy tradycyjnie masz kogoś innego na myśli.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nie wiem czy twoje włosy są prawdziwe czy farbowane.

Przestaje już, już minęło moje zauroczenie, teraz jest coś więcej niż tylko miłość.

 

Zima doskwiera, śnieg prószy, niby zimno.

Wilki już zaczęły, w stadzie pilnować swej drogi.

Jedno kroć wyzwań mają i się z swoich naśmiewają.

Niby pustka, ale jednak do rozmów to znak, z zwierzęciem.

 

Kiedy uśmiechasz się do mnie, wymyślasz coś co jest niby taką wielką prawdą.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, serce moje gwałtownie zaczyna kuć.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nie wiem czy mam wzlatywać ponad mój horyzont.

Przestaje już, nikłe me uznanie, skoro przewyższasz wymagania samych Króli.

 

Daje, daje więcej niż mogę oczekiwać.

Moje wielorakie doświadczenie nie mówi mi nic wielkiego.

Jednak, patrząc na ten świat.

Wiem, że Ziemia jednak jest piękna.

 

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nie wiadomą jest czy znasz swoją nadzwyczajną przyszłość.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, nikłe me oczekiwanie.

Kiedy uśmiechasz się do mnie, wzlatywania i upadki to nie jest już to samo.

Przestaje już, bo to nie zauroczenie, to tylko złudne przemyślenie.

Sprawdź czy Księżyc zgasł?


czas wciąż goni Nas
nie siedź w sieci
dzień za dniem leci
kolejny zgasł...

czy życia mało miejsce to Ci zabrało
wyjdź na spacer
to nie karcer
co się z Tobą stało?

doby całe są jak chwile małe
bez słoneczka
wciąż w smuteczkach
oczka od monitora tak ospałe

sieć to tylko życia dodatek sztuczny kwiatek
zobacz piękny las
sprawdź czy Księżyc zgasł
powąchaj czy wciąż pachnie bratek*



Oskar Wizard

 

 

* z uwagi na okres zimowy

zaleca się udanie do kwiaciarni.

 

;)

 

 

 

Miłość platoniczna i róże.


był sobie ogród
piękny tulipanowo- różany
i dziarski ogrodnik
szalenie w nim zakochany
kwiaty te pieścił tulił
i gorąco całował
co więcej robił...
nie powiem
lecz sobie nie żałował

niestety
dnia pewnego drasnęła kolcem
róża podstępna
w namiętne usta
i gdzieś tam jeszcze
kąsnęła następna
dalej wiadomo...
w rany wdarła się gangrena
i słodkiego ogrodnika
pokryła święcona ziemia

zarząd na zwolnione stanowisko
powołał nowego kandydata
miał to być ktoś
kto pod listki nie zagląda...
by odpoczęła grabarza łopata
nowy gospodarz obejrzał idealne
jak unijno- europejskie banany
róże
wsiadł na buldożer z beczką napalmu...
rzekł...
nieco glebę wzruszę

gdy opadł różowy pył
i rozszarpane
lecz nadal sterczące
tulipany
zasiał tak pogardzane
leśne i polne kwiaty...
bo postawił na uprawy
zmiany
wzrastały przepięknie
zachwycając
zaś ogrodnik dożył późnej
starości
sekret tkwi właśnie
w ślicznej
platonicznej miłości

Jaki więc morał tkwi
w tej opowieści
nieco zagmatwanej
najpiękniejszym bywa
to co małe i skromne
więc lepiej...
... z różami
nie szalej!


Oskar Wizard

 

Znów pada deszcz…

 

znów pada deszcz

zimowy

zamiast śniegu

którego nie było

opad srebrzysty

kropelkowy

od jesieni

nic się nie zmieniło

 

cały czas

zmienia się Ziemia

być może już za nią

nie nadążam

śniegu jak nie było

tak nie ma

myślami

ku wiosennemu deszczowi

podążam

 

znów pada zimny deszcz

niosę parasol tęczowy

dla ciebie

z pewnością

przecież wiesz

że jesteś Słońcem

na moim niebie

 

Oskar Wizard

 

 

Dla miłości.

 

Zrzucę

poświąteczne kilogramy.

Będę zwinny i smukły

jak męska gazela.

Kaloryfer na torsie

będzie odbudowany.

Najlepiej zaraz,

od teraz!

 

Zapomnę

wszystkie brzydkie wyrazy.

(Chociaż przydają się

w trakcie odchudzania).

Nie dla mnie już golonki,

bigosy i zrazy!

Będzie więcej sprzątania

zamiast spania.

 

Ograniczę

swój do komputera

dostęp .

Osłabia sokoli wzrok,

flaczeją mięśnie…

A mnie się marzy

kulturysty postęp!

Chcę abyś mówiła:

Ty moje szczęście!

 

 

Oskar Wizard

 

Niebiański Spokój.


a mnie się marzy
chwila względnego spokoju
od trudów życia
szarpaniny i jego znoju
survival jest nawet fajny
gdy trwa jakąś chwilę
w fazie chronicznej
nie cieszy
przyjemniejszych
jest zajęć tyle

co nie zabije
to wzmocni
lecz nie urodziłem się
komandosem
problemy rozwiązuję
choć czasem
ze zmęczenia
podpieram się nosem
odczuwam ulgę
gdy niekiedy
to z siebie wyrzucam
spokój powraca
i znów z Tobą
w drogę wyruszam


Oskar Wizard