Zasiane przypadkiem

Codziennie
Ktoś zamyka oczy
Zamyka drzwi
Nie wpuszcza słońca
Mrozi swoje żyły
Nie zna domu świata
Kradnie sobie szesnastą szansę
Zmuszony powinnościami
Klei wodą małe kolaże na betonie

Codziennie
Ktoś może przestać siebie odbijać
Podobnego
Gdy odmarznie już ta krew w żyłach
Spojrzy w niebo
I przy małej ścieżce zobaczy
Trzy kwitnące maki
Zasiane przypadkiem

Ziemski moment

Nadzieję by dało niebo
przez reinkarnację wydłużając pobyt
szukalibyśmy wyjścia świętego
w nieświętym towarzystwie orbit
oblatując nieznane mgławice
by nie wpaść w ich czarne dziury
uniknąć deszczu komet
tak by rozbić się o nowy ziemski moment

Lecz tyle z życia snu
że jakiś tylko fragment
ożywia go znów
jak słowo atrament

 

Michał Wawrzyniak, 2019

ŻAŁOBNA JESIEŃ

Jesień bywa również inna

deszczowa mglista zimna

błotem szarym ziemię plami

o świcie ścina mrozami

więzi wczesnymi śniegami

słońce jak osoba bliska blednie

kostnieje i zziębnięte gaśnie

rdzą pokryła białe róże ostatnie

i liście co jeszcze wiszą na kasztanie

szepce modlitwy wierszem żałobnym

za dusze idąc w pochodzie nabożnym

 

Kazimierz Surzyn

Ogród spokoju

Wskakuję do dobrego myślenia

bez trosk zadumy niemocy

dość wewnętrznego cierpienia

pobudek w środku nocy

 

zawierzyć własnym marzeniom

wytrząsnąć lód z buta z ciała

z uczuć na pozór własnych

gwiazdom niech będzie chwała

 

Stopić w dłoniach co było

ogrzać kocem puchowym

otrzepać co nie służyło

poczuć się całkiem nowym

 

Jem jabłko i czuję słodycz 

może i cierpkie było

wyrzucam z łzami gorycz

witaminizuję duszę

 

Co wkładam wyjąć muszę

rozpylam nektar chcenia

powtarzam znowu przed lustrem

że dość już mam cierpienia

 

Życiem zmarszczone czółko

lecz zamiast walić w mur

obejdę go i boczną furtką wejdę

do ogrodu upragnionego spokoju

 

 

Jeszcze tak wiele przed nami

 

Jeszcze tak wiele

przed nami...

Jeszcze tak wiele

się zmieni...

Podzielmy się

namiętnymi snami.

Niejeden sen

nam się spełni.

 

Czeka nas mnóstwo

wschodów słońca.

Oprócz trudnych chwil

będą też przyjemności.

Wiele osób czeka,

aby je poznać.

Serce ożywią

magiczne krople

miłości.

 

Jeszcze tak wiele

przed nami...

Nie mów mi więc,

że wszystko już było.

Nawet my

jesteśmy dla siebie

niepoznani.

Odkrywać świat

na nowo

jest bardzo miło.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z netu)

Spacer pod parasolem

 

Nie mów, że tylko smutki

rozsiewa deszcz...

Bo nigdy tak nie jest

do końca...

Wszystko jest zmienne

i ty o tym wiesz...

Koniec deszczu

to początek słońca.

 

Nie mów też,

że deszcz

tylko wilgoć powoduje...

On dla nas oczyszcza

duszne powietrze.

Niebawem

uroczą świeżość

poczujesz.

A potem

nastąpią chwile

jeszcze lepsze.

 

Co prawda,

już żaden kwiat

nie zakwitnie...

Lecz chmury ustąpią,

wieczorem powrócą gwiazdy.

Niech deszcz ten trwa

i szybko nie minie...

Bo na wspólny spacer

pod parasolem

jestem chętny.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z netu)

Lubisz gdy bajki ci opowiadam

 

Lubisz,

gdy bajki

ci opowiadam.

Najbardziej,

gdy deklamuję

je szeptem.

Gdy do całusa

się skradam...

Doceniam kolor

włosów najpiękniej.

 

Jesteś jak Afrodyta

z morskiej piany.

Jak Helena Trojańska

warta bojów.

Spojrzeniem twym

jestem oczarowany.

Uroczy uśmiech

nie daje snom

spokoju.

 

Pięknem ozłacasz

gwiezdną poświatę.

Dnia słonecznego

jesteś cudowną różą.

Diamentu setnym karatem.

Chwile bez ciebie

wiecznością się dłużą.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z netu)

Sensoryczny

Jest
odczuwa
że jest
Przeczuwa
że mógłby nie być
i czuwa
mimo woli
nad tym by być
do woli
I czy ma się kryć
z tym co ma
jaki jest
wrażliwy
Czy to grzech
wstydliwy
czy pech
że już taki jest
do wszystkiego
co ma sierść
pożądliwy
Jest

Niebóg, 2019

Czyżby jakiś Bóg
Miałby stworzyć świat
Miałby stworzyć nas
Po kolei
A kto stworzył Go
Kto Mu siłę dał
Czy był taki ktoś
To się nie klei


Skąd wiedzieć że jest
Tylko wierzyć się da
Mało trochę to
By spać spokojnie
Wciąż dowodów brak
Malują budują Mu świat
A On siedzi cicho
I tak bezbronnie
Bo nic na swoją obronę nie może
Rzucają Jego imieniem
Jak nożem
Jak kamieniem
A Ten dalej tak trwa
Spokojnym być jak On
Czy się da
No nie wiem

 

Pragnienia codzienne

 

Myśli wzniosłe,

marzeniami skłębione.

Codzienny rytuał

stałych obowiązków.

Oczekiwanie

na marzenia spełnione.

Dowody przywiązania

w miłosnym związku.

 

Wzlatują tęsknoty

ponad chmury szare.

Niech dziś się wydarzy

przygoda nowa.

Niech będą tylko

chwile wspaniałe.

A szarość chmur?

Przed słońcem się schowa.

 

Zasługujemy

na chwilkę zapomnienia.

Na mały,

rozkoszny dar

od losu.

Na uznanie, bliskość,

pocałunki i przytulenia.

Jutro nowe pragnienia

obudzą się znowu.

 

 

Oskar Wizard

Pochwała żony

 

Chociaż wzrok czasem wpada

w pułapkę fascynacji.

Chociaż kobiece kształty

przyciągają męski wzrok...

Nie możesz się całe życie

żywić w barze i restauracji...

Uwierz, że w żonie tkwi

niejeden tajemniczy urok.

 

Bo oprócz przyziemnych spraw,

są też doznania duchowe...

Bezcenne są z żoną

codzienne o życiu rozmowy.

Czekają przecież

każdego dnia

wyzwania nowe.

W utrzymaniu porządku w domu,

też nie jesteś zbyt dobry.

 

Szanuj więc żonę

i noś ją na rękach.

Wyręczaj w obowiązkach,

gdzie tylko dasz radę.

Bo życie singla

to ciągła udręka.

Żona na radości i smutki życia

jest najlepsza, naprawdę.

 

 

Oskar Wizard

Tylko sen

Kiedy odlatuję bez ciebie w chmurach ginę
jak zraniony ptak przepadnę w starych drzew szumie
okręt wiary w porcie nadziei stał na cumie
usta już napojone nieśmiertelnym winem

Niewinne dusze jako zwiędłą już roślinę
chciałem ratować -kto jeszcze dziś to zrozumie
pośród milczących twarzy w szarym tłumie
to twoje skronie ozdabiam z serc wawrzynem

Moja Dafne jak Apollin niepokochany
łapię myśli ocalałe niczym motyle
do najpiękniejszej muzyki pójść z nimi w tany

I powiedzieć jak cię kocham jeszcze raz tyle
ukryty przed światem opatrzę znowu rany
wciąż mając ten sen że wróciłaś tu na chwilę

Pastelowe liście

 

Odlecą z naszego miasta

ciekawscy turyści.

Jak ptaki

o ciepłych krajów

i swoich krain.

Z drzew

zaczną opadać

pastelowe liście.

Powróci cisza,

którą uwielbiamy.

 

Morze tylko dla nas

szumieć będzie

przez większość roku.

Lasy i parki

zachwycą się

naszym spacerem

spokojnym.

Dopiero teraz

nastał czas

pełen uroku.

Popłyniemy

przez miasto

krokiem upojnym.

 

 

Oskar Wizard

 

Kochałem jesień


Kochałem jesień

wierną miłością.

Wydawała się

tak bardzo romantyczna.

Śniłem o niej latem

z ogromną czułością.

W tych snach

była tak śliczna...

 

Lecz kiedyś

nadeszło otrzeźwienie.

Bo tak naprawdę,

co w niej pięknego?

Deszcz pada,

wiatr wieje szalenie...

Radość traciłem,

właśnie dlatego.

 

Potrzebuję uśmiechu,

jak zboże słońca.

Zbytni romantyzm

duszy nie służy.

Niech więc tak będzie

do świata końca.

Wiosna w sercu,

szczęśliwe życie wróży.

 

 

Oskar Wizard

 

Nadchodzi

„Nadchodzi”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Pan Zniszczenia ,

popiół i ogień,

nadchodzi zguba ludności

Aldor z Armią Cienia

Lord Renuss sługa potępienia

Nadchodzą ,rozdajmy kości

My !!! Strażnicy Swiatłości

 

Krollord  Gdynia wrzesień 2019

 

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału na którym znajdują się moje wiersze i muzyka

Pozdrawiam

Krollord

https://www.youtube.com/watch?v=JqKk86AG5yQ

Wizyta

Przyszła dziś do mnie nieproszona
w zwiewnej szacie z kolorowych liści
z kropli deszczu na smukłej szyi kolia
promienie słońca okrywały ramiona

w każdej szczupłej dłoni trzymała po kiści
dojrzałych owoców których soków aromaty
rozchodziły się cudowną wonią wokoło

twarz miała młodą lecz pomarszczone czoło
poznaczone jakby trosk bruzdami

na głowie miała same świeże kwiaty
powiązane zielonymi wstążkami
w barwach tęczy wrześniowe bukiety
delikatne stopy ubrane w ludzkie smutki

wiązane w ciemnoszare cierpienie
może przyszła odebrać wersety
kolejne właśnie zapisywałem strony

ten wiersz nigdy nie będzie skończony
i nie przepadnie w niepamięci za krótki

dziś przyszła do mnie chociaż
nie wiem na czyje zaproszenie

jesienna melancholia

 

W sobotę

 

sobota jest najpiękniejsza w tygodniu

niedziela smutna a reszta pracowita

dlatego mam twarz pogodną

przyjdę się z tobą przywitać

 

możemy iść wreszcie na spacer długi

przez cały czas trzymać się za ręce

ogrzać uczuciem czas jesiennej szarugi

do kina i kawiarni pójść jeszcze

 

wszystko dzieje się bez pośpiechu wreszcie

wieczorem przytulimy się namiętnie

tak właśnie wygląda szczęście

całować pragnę szalenie

 

 

Oskar Wizard

 

Ponownie

 

Kiedy wydaje ci się, że wszystko już było...

Marzenia, fantazje, to co coś znaczyło...

Nagle! Przecierasz ze zdumieniem oczy!

Ten świat wciąż jest nieodkryty i uroczy.

Wszystkie pragnienia zapomniane...

Utrącone czasem, niemocą pogrzebane...

Jakże łatwo zapisać je znów w kalendarzu.

Spełniać je, spełniać, najlepiej od razu.

 

 

Oskar Wizard

 

 

Sierota, co odwiedza w snach

Odwiedzam Ciebie Tato
W Twoich przykrych snach
Czy nienawidzisz mnie za to,
Czy nadal mnie kochasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Gdzie wspólny spacer nasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Gdzie Twoja Antosia?
Zabiłeś nim stworzyłeś,
Los niechcianego dziecka
O naszej trójce marzyłeś
Nie doczekaliśmy dnia

 

Odwiedzam Ciebie Tato,
Wciąż o mnie pamiętasz
Czy nienawidzisz mnie za to,
Że teraz Ty tabletki połykasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Co mi w zamian dasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Mówiłeś, że to nie ten czas
Teraz Ona Cię zabiła
Los niechcianego dziecka
Gdzie jest moja rodzina?
Nie doczekaliśmy dnia

Spokój Ducha

Otoczony hałasem w zupełnej ciszy
Czułem osamotnienie w ludzkim tłumie
Kazano uwiązać mnie na smyczy
Tonąłem w Jej narcystycznej dumie

 

Szedłem narzuconą ścieżką
Nie miałem prawa w nią zwątpić
Chciałem ratować się ucieczką
Lecz szantażowany nie umiałem tak postąpić

 

Dzisiaj oboje budzimy się w cudzych objęciach
O dziwo, obojgu nam lżej jest na sercu
Nie jestem już na smyczy, ani na klęczkach
Jestem szczęśliwy, że jestem teraz w tym miejscu

 

Pamiętam me niepokoje, gdy patrzyłem w lustro
Dzisiaj pod anielskim skrzydłem, czuję się pewnie
W sercu moim dzięki Tobie nie jest pusto
Dałaś kolory, które sprawiły że życie jest piękne